Odyseja warszawsko-fotograficzna 2014

Tym, czym bylaby kolezanka poslanki Grodzkiej z Eurowizji bez swojej przytulasnej brody, tym M. bylaby zapewne bez swojego Marka. Czyli raczej puchem marnym, z ukierunkowaniem na “nedznym”.  Marek nie jest czlowiekiem, ale za to jako jedyny nie sprawia bolu dupy podczas wspolpracy i jest jednym z niewielu mezczyzn, ktorzy dali sie zaciagnac do mojej pieczary i wytrzymali to nieco dluzej niz przepisowe pare godzin konwersacji o niczym. Absolimo i naturlis, ze musial pojechac ze mna do Wawy. No wiec jedziemy z obrazkami, czyli wersja dla malo wymagajacych literacko.

 

burdel

Zrobienie pierdolnika warunkiem zadomowienia sie, chocby tymczasowego. Poza tym polecam kombinacje materaca i spiwora w charakterze tzw. jebadla, cieplutko i mieciutko. To nieco minimalizuje efekt “morskiej fali”, gdy sie idzie spac po pijaku i sie mysli, ze wyladowalo sie na pelnym morzu; jeszcze tylko flaszki po rumie Jacka Sparrowa mi brakowalo.

pokazac katow

Slitasny kotek ma racje, proszony jest natomiast o natychmiastowe zaprzestanie bycia ortograficznym poldebilem. (Uch, mam coraz wiekszy problem z odmiana przez przypadki, robilam piec przymiarek do napisania tego zdania w jakis ludzki sposob)

 

kopula pacza

Kopula paczala na mnie wrednie, pewnie mi zazdroscila tego, co mialam w reku, a co pokaze na samym koncu (stopniowanie napiecia na poziomie Poego albo przynajmniej wczesnego Kinga, helol)

kot tuman

Pan kotek mnie zobaczyl i zamienil sie w slup tumana, bo sol swawolnie wylizywaly konie.

lapki

Drabina na taczce- z nieziemskim refleksem zauwazylam ta egzotyke konstrukcyjna dopiero wtedy, kiedy ktores Lapki zrobilo sobie na niej punkt obserwacyjny.

 

kot

…Za to Kitku mial wyjebane i to mu sie chwali.

 

lonio

Leo byl za to najsmutniejszym piesem swiata, bo za uciekanie do suki sasiada dostal karna kompanie do budy na lancuch.

Gdybym byla bardziej samokrytyczna, to bym krzyknela :”Leo, co ci tam po jakiejs obcej suce, masz przeciez mnie!”.

10kwietnia

polska eutanazja

10 kwietnia 2

1MBP9741

 

Niech sie swieci 10 kwietnia.

 

malacz

To, co sie dzieje w tym kadrze, bylo tak bardzo zywcem wyjete z moich wczesnych lat dziecinnych, ze az jeblam.

1MBP9789

Nie pedrylic sie tam, bo dzieci patrzo. Czy tez jakby to moj wuj powiedzial:” Nie stosunkowac/ dybusiac sie!” (?! Skad mu takie slowa przychodza do bani, to pojecia nie mam, to chyba jakas rodzinna cecha z wymyslaniem zrytych neologizmow)

1MBP9732a

Reklama dzwignia hadlu, chociaz glebsze znaczenie tej fotce dodaje fakt, ze byla zrobiona z tylu glownej arterii Nowego Swiatu, ktory jesli chodzi o wizualia jest nieco badziej szura-bura dzikie weze.

 

IMG_20140414_194717

Marek i jego kolezanka z podworka na Hozej Ela ze swiatlem 2.8 pozdrawiaja.

A teraz pocalujta wy pana wojta w obiektyw.

Zewrzyjcie szyki, M.nadchodzi

Jakos nic lepszego nie wpadlo mi do glowy jako polska parafraza slynnego “Brace yourself, winter is coming”. Jak przystalo na mocno opoznionego refleksa dopiero ogarniam pierwszy sezon Gry o Tron (bo mnie wymeczyla psychicznie gra o ukrainski tron, wiec przerzucilismy sie z Flafim na Game of Thrones, wzbogaconego podczas szkolenia Joanny Marii K. o KFC, Pringlesy i serniczki. Rzecz Jasna Flafi nadal twierdzi, ze jest na diecie), a za chwile na telewizornie nakurwia czwarty sezon.

Dobra, tak naprawde to chcialam byc alternatywna i nie ogladac GoT, ale mi nie wyszlo, bo zauroczyla mnie postac karla Tyriona L. Zreszta jak mial mnie nie zauroczyc, kiedy na pytanie jak chce umrzec odpowiedzial nastepujaco:”Najlepiej w okolicach 80-tki, we wlasnym lozku, z brzuchem pelnym wina i ustami jakiejs dziewki na moim kutasie“? Mam tylko nadzieje, ze ktos rychlo i chedogo odjebie Joffreya, bo powoduje u mnie palpitacje glownego osrodka nerwowego. Az sie pokusze o wypozyczenie ksiazki, zeby sprawdzic czy pierwowzor tez bedzie wywolywal u mnie mimowolny bol dupy. Czyzby M. powoli leczyla sie z 11-letniej awersji do fantastyki? (drobna podpowiedz- jesli wiecie, ze macie w rodzinie 10-letniego nerda, ktory poczytuje sobie ksiazki o archeologii i polityce za czasow carskiej Rosji, to lepiej nie probujcie karmic go “Hobbitem”. Powazka, za wczesnie usilowalam kopac sie z Tolkienem i sie zniechecilam, ale raczej wypada ogarniac klasyke, wiec chyba wracam do swiatow odklejonych od rzeczywistosci)

Z newsow fajnych i zabawnych- po pieciu miesiach skakania wokol magazynu studenckiego jasnie pan red nacz dal mi layout do zrobienia (w tym celu musialam stoczyc z nim awanture, spedzac dnie i noce na fejsie, by czatowac na mesydz od niego oraz jechac na uniwersytet i miec za towarzysza podrozy pawia rzuconego na przystanku autobusowym; kogos poniedzialek oslabil jeszcze bardziej niz mnie); jak poloze swoje szpony na gotowym i wydrukowanym magazynie, to moze nawet zaprezentuje swe dzielo na  l a m a c h, bo temat artykulu, do ktorego mialam dorobic jakas tresc graficzna, byl co najmniej bulwesujacy. A poza tym szykuje sie zapierdol, na rzecz meskich baletnicow miedzy innymi (cos mi sie czarno widzi sesja zdjeciowa dla baletnicow, ktora mam pociagnac razem z Bennym, pewnie skonczy sie to nastepnym peczkiem siwych wlosow na mych skroniach. Choc z drugiej strony to bylo mile, jak w moim imieniu pogrzmil do Roba i krzyknal” Monika robi fajne fotki, ale nie przyznaje, bo wie, ze wspolpraca ze mna jest chujowa!“).

No i musze napysac esej, a chce mi sie jak wilkowi orac, mam nadzieje wyzgrzytac z siebie resztki motywacji niebawem. Pisze to osoba, ktora niczym mlode wilki z “Kilerow Dwoch” pisze magisterki na zlecenie, dystybucja, degustacja, masturbacja, slaaabo.

A pozniej M. rzeczywiscie nadejdzie i tym razem nie tylko straz miejska zapuka do jej wrot, ale i antyterror z firmy z siedziba w Palacu Mostowskich (aaaj, wrzuco mnie beben, wrzuco), poza tym postanowilam upiec trzy pieczenie na jednym ogniu, wiec pewnie ktoras prawem Murphy’ego bedzie musiala obrocic sie w wegiel, oby nie ta, na ktorej mi najbardziej zalezy. A zalezy mi na tym, zeby np.polaczyc przyjemne z uzytecznym i rownoczesnie usadzic pewna smetna postac na wlasciwym jej miejscu (gdyz bardzo nie lubie, jak ktos wlazi do mojej piaskownicy bez pozwolenia, bom zaborcza suka) a przy tym zaliczyc praktyki na studiach. Juz zacieram raczki, bo wyobrazam sobie mine tegoz klienta, a niech go maly byk w duzym skrocie.

Bym zapomniala, musze kupic sobie w Bootsie spray przeciwko moherowcom, jakis gaz pieprzowy czy co, bo inaczej zamiast zajebistych strzalow spod krzyza bede zmuszona wrzucac tu takie fotki jak powyzsze, jakies kurwa kaczuszki i sloneczka (moje ulubione foto wschodzacego slonca, zrobione z okna mojego pokoiku 2 lipca 2008 roku o 4.17. Tak, nie mam w zwyczaju spac)

Splywam, cos czuje, ze dzialam demotywujaco na neta, bo znowu sie dlawi i zachowuje sie, jakby byl hipsterem i udawal Internety rodem z piszczacego modemu marki Neozdrada TePe. Trzymajta sie cieplo i pamietajta, ze to nie Bog jest odpowiedzia na wszystko,a HODOR! (choc moj nieudany przyjaciel Mufin sadzi, ze orgazm i potrojny kebab sa odpowiedzia na wszystko)

A ty jedz lowelku…

 

 

 

 

 

…Albo raczej na desce. Byle nie tej od prasowania.

Moj smieszny programek do obrobki zakonczyl triala, no chyba sie kurwa poplakusiam (nie, dopoki nie dorobie sie MacBooka nie mam najmniejszego zamiaru dorabiac sie Adobow, zeby potem miec bol z konwersja adobianych plikow z wersji 82 bit na 64 bit).

Dalej nadaje jako bezrobotna, co nie znaczy, ze skladam bron; teraz mnie to wkurwia, ale pewnie gdy zostane czlowiekiem sukcesu i bede rzucac funtami w meskie dziwki z Centralnego, to bedzie mnie to serdecznie bawilo.

Za to za 29 dni bede plasac po miescie W. i to jest mysl budujaca, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu. Moze potrzeba mi dwoch tysiecy kilosow dystansu, zeby skumac, czego mi potrzeba.

Albo po prostu musze isc sie natrzaskac jak szmaciarza kon z moimi pieknymi i wspanialymi dziecmi. To jest mysl, milordzie, kwietniowe ciepelko, a z kranu bedzie plynal  dwunastoletni Chivas Regal. O ile jeszcze nie wyjebalo mojego kranu w powietrze, wtedy bedzie tylko ciepelko. Albo az ciepelko.

Fotoszopa vintage

Czyly oddlubalam jakies fotki z miasta W., z cyklu ” o niczym”, ale ze mam jakis zagranicznych sledzacych z blogow foto, to niech se popatrza na cos, do czego nie potrzeba zakladac na oczy Gogli w wersji Trans-lejt.

 

 

 

 

 

 

Jak widac bardzo zafascynowalo mnie szklane jajco kolo BUWu (#buwing #rwaniedupwbibliotece #anachujtutyleksiazek #jatujestemironicznie #check-in, jak to mawia mlodziez)

Najbardziej fascynujacy okazal sie jednak moj zagrzybiony obiektyw ( nie ma to jak mieszkac w najwilgotniejszym panstwie swiata); jesli myslicie, ze cos tu jest nieostre, to albo tak myslicie, albo tak jest naprawde, az sie dziwie, ze cokolwiek udalo mi sie uratowac z protestow zwiazkow zawodowych, bo robienie fotek przez obiektyw, w ktorym zarowno na MF jak i AF widac A. mgle, B. galarete, C. ostrosc, ktora po blizszym przyjrzeniu jest NA PEWNO na niewlasciwym planie jest raczej takie se.

Sloiki poszukiwane od zaraz, byle nie te z lubuskiego!

Flaszka jest dobra na wszystko…

…zwlaszcza, jesli to flaszka perfum, ktora zmienia kolor w zaleznosci od kata padania swiatla (nie, nie jest to efekt holograficzny), ty nie masz pomyslu na fotografie obiektu na zaliczenie, ale za to pewien Rumun uzycza ci swojego Canona z obiektywem makro. Takie tam fiu-bzdziu z poczatkow studiow.

 

 

 

 

 

Jak sie odgrzebie spod zwalow wektorow, InDesignow, krecen filmow (do ktorych rzecz jasna nie dochodzi, bo Benny plawi sie w depresji, gdyz nie roluje blanta na bekstejdzu; kto jak kto, ale on na pewno zakumalby, o co chodzi w piesni “Rolowanie”), to nakrzacze pare zdan o postaci ikonie, ktora dala sie zlapac w siatke na motyle i opowiedziec co nieco o sobie, dajac tym samym nowa perspektywe na swe niecne, zydokomusze uczynki i rozpustne zycie.

Krotko i na temat

Raz sobie rosniesz, jest milo, ladnie i puchato, otaczasz sie trawka i kolegami….

dandelion4_HDR

A potem ktos przybywa, by cie wydmuchac i ot, co z ciebie zostaje.

dandelion3_HDR

Foty z czerwca, a jako ze u mnie pada bez przerwy od miesiaca, to przestalam wierzyc w istnienie Slonca i musze je ogladac na YouTube, zeby sobie przypomniec, jak wyglada. W sumie nic bym nie robila, tylko kimala w taka pogode, wiec chwilowo wyjebane na bycie tffurcza mam. Ta swiadomosc nie pomaga w wypruwaniu sobie kich nad kolejnymi collegowymi szajsami. Ide wiec spac, moze przysni mi sie slonko.

Drzyj sie za wlasne flaki, niespelniony artysto!

Kiedy pytaja mnie, od czego zaczal sie moj genialny pomysl na design, jakies graficzne ubawy i jak to sie stalo, ze studiuje, co studiuje, raczej nie wdaje sie w cala historie zycia, predzej pomrukuje sobie cos o multi- i interaktywnosci wspolczesnych mediow, albo po prostu mowie klientowi, by szedl po flaszke i nie marudzil.

Bedac w Warszawie wygrzebalam jednak swoj p i e r w s z y mega dziwaczny projekt, a jak go sobie przypomnialam, to jebnelam na ziemie z rownoczesnym westchnieciem “o kurwa”.

Ale na przelomie roku 2007/2008 myslalam, ze jestem w chuj zajebista i nawet nie wpadlo mi do glowy, ile moja gimbaza zaoszczedzila kasiory, kazac mi latac i robic fotki do kroniki, zamiast zatrudniac w tym celu kogos nieco bardziej ogarnietego. Ale z drugiej strony bylam w klasie dziennikarskiej i kto wie, moze moje rozne pomysly potoczylyby sie inaczej, gdyby nie to, ze moj polonista jak cos chcial, to doskonale wiedzial, jak to mi wyszarpac z gardla. Tak wiec najpierw zaczynal od rozsnucia sieci pochlebstw nad glowa zakompleksionej M. (“Twoje ostatnie wypracowanie bylo cudowne, Monisiu, lekkosc piora, potoczysty jezyk, tra la la la”), by potem przejsc do konkretu. (“Jak dobrze wiesz, droga Malgosiu, jako klasa dziennikarska tworzymy kronike szkoly i dlatego prosze cie bardzo abys…”. Tak, mowil do mnie na przemian Monisiu/Malgosiu/ Madziu, na dodatek w ciagu jednej konwersacji potrafil wymienic cala mnogosc mych imion, wiec ilekroc ktos mnie sie pytal, jak sie nazywam, odpowiadalam zwyczajowo :”Niewazne jak, wazne, ze zaczyna sie na M.” Byc moze Bogus dal nieswiadomie poczatek M.M)

Mialysmy wtedy z kolezanka z klasy (dzieki ktorej zrobilam tez pierwsze pozowane zdjecia; teraz K. jest modelka, tanczy w Teatrze Buffo, a ja, no coz, wiadomo 😀 ) pierwszoklasny polew z dwoch panien, ktore sluchaly tzw. elektro (czyt. napierdalanie mlotem pneumatycznym w plastikowe krzeslo z uporem, z jakim Ewa Chodakowska przekonuje lachony, ze wpierdalanie czekolady unieszczesliwia. DOBRE SOBIE.), a glownie ze wzgledu na to, ze wozily sie po calej szkole w orszaku zlozonym z innych dwoch panien, z ktorych co jedna to byla lepsza, np. znalam jedna z nich i miala IQ raczej anemiczne. Uwazaly tez, ze ich ulubiona muzola niesie prawdy objawione, chociaz nie potrafie ogarnac jakie.

Za to zupelnie zauroczyl mnie ich sposob ubierania sie, bo zdecydowanie wyroznialy sie na tle calej reszty, ich outfity krzyczaly z oddali kolorami. I to mi sie spodobalo, szczegolnie w otoczeniu gornomokotowskich blokowisk z wielkiej plyty w listopadzie’07. Caly czas siedzialo mi to w glowie, az w koncu pewnego dnia…

Wstyd przyznac, ale wtedy wydawalo mi sie, ze jestem alfa i omega konceptu i gdyby swiat byl w takich kolorach, to bylabym mega szczesliwa. Teraz mysle, ze to byl dobry punkt wyjsciowy do czegos wiekszego, ale jeszcze nie wiem, do czego, moze do jakiejs e-publikacji o Warszawie z jej nieznanej strony? Nie mowie nie.

Jesli chodzi o wyzwania, to chyba niechcacy Benny rzucil mi rekawice, bo w piatek rzucil haslem, ze jego znajomi biora slub i potrzebuje drugiego foto do pomocy. Zeby bylo smieszniej, dzien wczesniej obiecywalam sobie, ze chocby sie walilo i palilo, to nie dam sie wciagnac w taka szopke w wykonie Joanny Marii K. i Flafiego (gdyz poniewaz udalo im sie zareczyc w Egipcie, a ja czekam z otwartymi ramionami na serie pytan w wykonie durnych znajomych bab pt.” A u ciebie Monisia JAK ZWYKLE NIC? Oh. Hihihaha.”), bo po pierwsze nie mam flesza, po drugie moja optyka jest za ciemna na zmierzenie sie z kontrastem garniturka i-Elo Hi, miej mnie Jahwe w opiece-sukni slubnej. No i do tego mam srednie wyczucie tematu, przy “gorzko” bezstresowo poszlabym do barku, bo wtedy nikogo nie byloby przy wodopoju i nie byloby kolejki do drina.

Poza tym wszystkie sluby kojarza mi sie z bialymi purchawami i ta piesnia:

No ale co zrobic, dzienniczek praktyk sam sie nie zrobi. Kto wie, moze jak sie na to zalapie, to otworze w swoim zyciu nowy rozdzial, fanpejdz na fejsie M.M Wedding Photography i bede trzepac kasiore tytulem sezonowej chaltury dla przyszlych kucht domowych i impotentow. Podobno ostatnio sa trendi sesje z nocy poslubnej; to moglby byc hardcore, jakby jasnie para zazyczyla sobie czegos w guscie Arakiego-> do ogarniecia po zalozeniu googli na oczy, niestety, nie ma to nic wspolnego z trzymaniem sie za raczke. Ale z drugiej strony jakos dziwnie zatrzymuje widza przy sobie, kaze sobie zadac pytanie, czym tak naprawde jest bycie czlowiekiem i czym jest perwersja.

P.S. Youtube reklamuje mi przed oczami strone dla zydowskich singli. Nawet moj gupi komp sie na mnie poznal. Teraz to juz na pewno nie znajde przyzwoitego, katolickiego chlopca, by zawrzec z nim piekne malzenstwo w Bogu (raz mnie wiosna zaczepila jedna neofitka i sprzedala mi taki tekst), coz za podle zycie!

Wiejska fotoszopa

leos

No dobra, jak obiecalam, to wrzucam fotki roznych stworow napotkanych w PL. Pierwszy na tapete leci Leo- jego imie wskazuje na to, ze jest leonbergerem, chociaz tak naprawde dostal je w spadku po ktoryms zrypanym trenerze naszych orzelow w pilce kopanej. Leo jest panem swych wlosci, lubi menelskiego Wiesia, a takze kontakt z natura, np. duszenie kaczuszek sasiadki. Czasami tez zakopuje je zywcem, po czym wygrzebuje z powrotem. Pogrzeb…kaczuszek…? CBS i agent Tomek na tropie Leosia.

lapki

Wuj Wawrzonek farme ma, a na niej dynamicznie zmieniajaca sie liczbe kotow, aczkolwiek mozna zalozyc, ze zawsze jest ich wiecej niz 10. Powyzej uchwycone zwierze miauczace to Lapki plci zenskiej. Problem w tym, ze wszyscy nazywaja sie Lapki (oprocz Mundiego, kota-warszawiaka) i tak tez sie ich wola na obiad, uderzajac lyzka w puszke- “LAAAPKI” i wtedy wszystkie przybiegaja. Chyba, ze sa zajete tluczeniem sie z psami okolicznych rural dzentelmenow albo reprodukcja.

kotek4

…Zzza wegla, a raczej za wiadra ktos mi sie przygladal. Ktos mega slodziutki, milutki i w ogole oh ah- oklad z malych kotkow dobry na wszystko.

kotek

Potem okazalo sie, ze to syn Mundiego, ktorego Wawrzonek usilowal nam wcisnac z powrotem, bo Mundi rozsadzil wszystkie koty w stadzie, a niektore tez jak widac z powodzeniem zaplodnil. (“Nie bedzie mi tu wprowadzal jakichs warszawskich obyczajow!!”- wykrzykiwal Wawrzonek, wymachujac kotem) Pewnie teraz Mundi chadza na panienki z synusiem.

klapcia

Ulubienica milionow, czyli Klapcia. Nikt juz mnie nie pyta, czy jade odwiedzic wujowstwo, tylko wszyscy sie dopytuja, czy jade do osla. Wielbicielka burakow i mandarynek. Wyrwana z lap skurwysyna, ktory trzymal ja na lancuchu jak psa. Niestety, nie umie wydawac swoich oslich odglosow, tzn. umie, ale przy okazji za mocno wciaga powietrze i zaczyna sie dusic. Przez konie traktowana jak kon gorszej kategorii, ale jak byla wciagana na przyczepke przed odpustem, to przybiegly ja bronic, by pol godziny pozniej spuscic jej becki za jedzenie ich jablek. Jej ulubione zajecie to filozoficzne wpatrywanie sie w jeden punkt przez pare godzin. Taka to se pozyje!

golebie

A te dziwadla spotkalam w Myslenicach. Wygladaja z lekka jak produkt pomelanzowego seksu pawia z golebiem pocztowym i bardzo intrygowaly kota, ktory sie dookola krecil. Jak skrypt dodawania fotek przestanie odpierdalac cuda, to dorzuce tu dowod.

golab_admiralski

A to ich szefuncio, najwyrazniej ma problem z meskim ego i wypina cherlawa piers po ordery.

P.S. Dowod na to, ze nawet alternatywny wyglad nie przeszkadza w zachowaniu konserwatywnego porzadku swiata:

kot_golebie

Nieco zjebawszy to foto, ale jak widac koty lubia golebie, nawet gdy te przypominaja miniaturki pawi.

Tak w ogole to piana wystepuje mi na pysk, bo mejl do idioty od magazynu studenckiego okazal sie niewlasciwy, gdyz gosciu sam sie przyznal, ze nie zajmuje sie werbowaniem nowych swirow (za to z checia zajmowal sie werbowaniem cyckow nowych swirow, kurwa!!), skrzynka pocztowa urzadza mi jazdy, bo Onet na okraglo cos przy nich grzebie( dzieki wielkie, nie dosc ze wasze newsy sa z dupy i do dupy, to jeszcze nawet mejla nie moge wyslac), kolo z agencji pracy leci w obiekty sferyczne, a ja za dwa dni mam do oddania kolejny projekt, czyli znowu zarywam nocki. YOLO.

Cala nadzieja w… nie wiem czym.

Warszawska fotoszopa

Wpisalam te dwa slowa i od razu wpadl mi do glowy dwa miejsca.

Pierwsze to Stodola, bo w Stodole co niedziele po wysprzataniu zwlok zgonujacych fanow Czeslawa Mozila albo innego Heya jest gielda foto. Z tym miejscem wiaze sie jedno z moich milszych wspomnien, kiedy to w 2007 roku za wlasne, zarobione pieniadze polecialam i bezrefleksyjnie kupilam sobie Canona Powershota S5, bo wczesniejszym zmacaniu egzemplarza mojego wuja, po czym zostalam nadwornym foto swojej gimbazy. Dzieki temu mialam np. /nie/przyjemnosc focenia premiera Marcinkiewicza vel Kaziu Kochasz Mnie Bardzo. Sama miejscowka bardzo klimatyczna, bo w srodku sa neonowe, azteckie malowidla na scianach (przynajmniej na korytarzach), co mialo sie kompletnie nijak do tel, statywow, swiatel i aparatow porozstawianych na stoliczkach, ale tak jakos zawsze wpadalo mi w oczy.

Caly czas marze, ze moze w koncu uda mi sie tam zlapac w pazury Canona F-1 i juz nikomu nie oddac. Niestety, przy okazji mojego ostatniego pobytu w Wawie w niedziele w godzinach 9.00-13.00 zwykle spalam/odsypialam gry i zabawy towarzyskie/bylam na etapie psychicznych przygotowan do zczlapania spod Cmentarza Zydowskiego do domu. Moge nawet odrobine zalowac, bo moze wtedy czekalo na mnie moje niedoszle analogowe bejbe. Coz, jakos tak wyszlo, ze raczej nie, poza tym mam do tej pory pewien respekt przed tym miejscem, chyba jeszcze nie nadszedl odpowiedni moment.

Drugie bylo znane, ale sie schowalo miedzy night clubem, antykwariatem, trampkami bananowej mlodziezy a kawka bananowej mlodziezy, czyli fotoplastikon w Alejach Jerozolimskich.

Kolejna miejscowka, ktora ominelam szerokim lukiem, natomiast haniebnie pierwsze poltorej godziny 21-wszego roku zycia spedzilam, jezdzac z moim inteligentnym inaczej przyjacielem Mufinem dookola tzw.Zlotego Trojkata( taka moja swiecko-epicka tradycja) . Tam wykonalismy trzy kolka wokol pani z pieknymi nogami i pani z dlugimi skarpetkami i sandalami- cos dla normalnych i dla perwersow pielgrzymkowych, czyli agencje towarzyskie trafiaja w grupy docelowe na propsie. Straszylismy tez policje “Ona tanczy dla mnie” i palilismy szluga pod generalem Jaruzelskim (gdyz poniewaz jego slynna willa jest niedaleko mojej proletariackiej chudoby), wiec sami rozumiecie, nie bylo czasu na artystyczne uniesienia i wsadzanie oczu w lornete wielkiej machiny, wyswietlajacej fotki gdzies w bramie.

Ale za to….

IMG_4584a

Scigalam swiatlo…

IMG_4751a

…Rzucalam pawia i mu jeszcze ekshibicjonistycznie zrobilam fotke…

IMG_4774a

Poszukiwalam tez miesiwa na sajgonki. Swoja droga to zolta kartka dla Joanny Marii K., bo byla laskawa zostawic mi nie do konca ostrzacym makro i pojechac z 18-55, tez nie do konca ostrzacym, ale w nieco mniejszym stopniu. Jahwe, uslysz mnie kiedys i obdaruj dobra optyka z nowojorskiego Boro Parku! Wiadomka, Izraelici maja najlepsze sklepy foto w NYC.

IMG_4709a

Oto moi drodzy demokracja parkingowa w Polsce wlasnie.

IMG_4790a

Chyba sie starzeje, albo glupieje, albo jedno i drugie, gdyz nieco podciagnelam pod HDR tenze obrazek. Ogolnie HDR mnie brzydzi, zwlaszcza taki pojechany na maxa po suwaczkach i do tego- o ja jebie- na portretach. Nie, nie, portrety z bialymi, aureologicznymi krawedziami (chociaz bardziej pasuje tu “fallicznymi”) i przekontrastowane, czarne linie zamiast zmarszczek- jestem BARDZO na nie. Ale zdumiewajaco w przypadku architektury i krajobrazu HDR dziala dobrze.

IMG_4791a

Zastanawialam sie tez, czy “Polska to ta ojszczana klapa”…

IMG_4787a

…By sie potem urodzinowo wystraszyc zblizajacego sie nowego.

IMG_4801a

Jak to mawiajo prawdziwe blogery, a nie jakies jarmarczne M.M pokraki- instagramove love ( a tak powaznie to photoshopowe) dla mojej stolycy, elo, elo. I gdzie jest kurwa moje latte na spienionym, sojowym mleku?!

Nie no, tak naprawde to chuj z kawa, zadam dobrej optyki, chociaz tak naprawde nie wiem od kogo.

Edit-znalezione na Canonie 50D; musze sie do niego dobrac nieco dokladniej i wygrzebac z jego czelusci foty celebrytow wiejskich, zebyscie sie dowiedzieli, jak wyglada oslica Klapcia i jej kompan Leo, a na razie dorzucam fote w stylu niejakiego WeeGee’ego, praojca paparazzi. Legendy glosza, ze za czasow Wielkiego Kryzsyu jezdzil po NYC samochodem, w ktorym urzadzil ciemnie i strzelal fotki zakazanym zakamarkom miasta, po czym od razu je wywolywal, zeby byc pierwszym w kolejce do hienowania. A tu ja sobie skromnie przylapalam burzuja na proletariackich rozrywkach. BTW- te numery na blachach w kontekscie miejscowki, czyli slynnego warszawskiego trojkata, naprawde wiele mowia. A teraz sie zacieszajta do obrazu:

bentley_nightclub