Studenci mojego uniwersytetu przebijaja swoja kreatywnoscia dresow z Juwenaliow. Nie musza nikomu dawac sztacheta po lbie, zeby powalic na glebe. Nie potrzebuja sie lansowac po Starfucksach ani udawac alternatywnych grajkow, by zaznac slawy i lansu.
Poszli po swe angielskie rozumki do ban i wymyslili, ze najlepiej sprzedaje sie seks. I w przeciwienstwie do warszawskich studentek nie wykorzystuja tej wiedzy w praktyce, by zdobyc kasiore na czynsz oraz zapas zupek w proszku.
Najpierw w zime wyswietlili pornosa na scianie jednego z akademikow. Zeby nie pozostawic nikomu zludzen co do zrodla pelnego melodramatycznych westchnien soundtracka, ktory ponoc wyrywal trawe wraz z korzeniami, raczyli skierowac rzutnik na sciane wychodzaca na ulice. W ten sposob lokalna ludnosc obejrzala porno, ktore mialo 30 metrow wysokosci- niecala 1/3 rozmachu Palacu Kultury, coz, trzeba od czegos zaczac.
Ludnosci musiala sie spodobac ta projekcja, bo nastepnego dnia wydarzenie dla potomnych utrwalil “The Sun”- cos jakby nasz “Fuckt”, nawet papier jest tak samo cieniutki, wiec niestety podtarcie dupy tym watpliwym dzielem jest awykonalne-zas rzecznik zwiazku uczniowskiego grzmial, ze studenciaki sa niedojrzale i przynosza ujme dobremu imieniu uni. Pewnie byl rozczarowany wyborem filmu i dlatego tak smedzil.
Aha, chyba nie musze dodawac, ze za calym tym wyczynem stoja studenci The Media School, do ktorego nalezy tez nasz wydzial na college- nastepnego dnia bylismy bardzo dumni z kolegow “po fachu”, conajmniej jakbysmy otwierali im pudelko ze slawetnym DVD.
Ale komus czegos tu zabraklo, a mianowicie elementu mediow spolecznosciowych. Dlatego tez od jakiegos czasu wisi na fejsie fan page, gdzie studenci wystawiaja sobie oceny za swoje seksualne podboje w skali 1-10, np. “Wacek 1/10, zabiera sie do sprawy od dupy strony i bez wiagry nie przychodzi mu stanac”. Pozyteczne zrodlo wiedzy dla kogos, kto zaczyna studia od wypicia drina studenckiego (powiadaja, ze to spiryt+gorzala na popite, ale to chyba na warszawskim ASP, bo tu sie gustuje w jabolach i blantach) i rzucenia tobolka na lozko w akademiku. Przynajmniej sie dowie, jak sie nie narznac (!)
Propo blantow, przypomniala mi sie taka zabawna historyjka z piatku.
Wchodze do sali, paczam, Benny piluje wieloryba i rozdziela pingwiny na warstwy, tylem do niego siedzi nasz nauczyciel Steven, calkiem wporzo gosc. Oboje dziubdziaja sobie przy kompach, niby nic nadzwyczajnego, ale…
Z plecaka Benny’ego dobywal sie taki aromat, jakby wlasnie dogorywalo w nim cale pole amsterdamskich samosiejek. Nie, nie, on nie smierdzial, on nie pachnial, on nie jebal, on po prostu napierdalal, az przez chwile moje receptory wechu ulegly paralizowi. Steven cierpial na ciezkie przeziebienie, wiec pewnie nie byl w stanie wlasnych mysli wyczuc, a ja podczas zagajania go o termin rozpoczecia drugiego roku (ofkors musialabym urwac sie z Ksiezyca, aby podejrzewac, ze uda mi sie wydobyc ta informacje od pierwszej napotkanej osoby. Steven odeslal mne do Roba, Rob do sekretarki, a sekretarka do…przyszlego tygodnia. I tak lepiej, ze nie poslala mnie w chuj, bym odbyla podroz zycia) mialam ubaw duchowy trzeciego stopnia, bo caly czas wyobrazalam sobie ta sytuacje w realiach polskiej szkoly.
Albo ktos by go zakablowal, albo okradl z tych dobr medycyny rastafarianskiej; tu rozwazalabym kandydature mojego goscia od PO, ps. General Pierdolnik, lub informatyka-lawstoranta.
Na angielskim uniwersytecie wszyscy maja to w dupie, no moze oprocz Roba, ktory wparowal do sali wraz z drzwiami i swemi szkockimi wrzaskami, by przeprowadzic tam spotkanie na szczycie, pt. kadra nauczycielska vs delegat uczniow( w tej roli moj szkocki kolezka E.) i krzyknal:”CO TU TAK ZIELSKIEM SMIERDZI?!” Pocieszny to gosc.
Ja z kolei spuscilam memu kolezce E. dwie paczki ohydnych L&Mow Linkow, wiec nasze spotkanie produkcyjne odbylo sie na palarni. Fajek byl srogi, ale przynajmniej wiem, w czym tkwil urok chodzenia na szluga za szkole, ktorego nie bylo mi dane poznac przez bite 12 lat edukacyj polskich.
Przy czym w gimbazie mialo to wymiar egzotycznego nielegalu, gdy panowie Ch. i jego kompan-niedostosowany intelektualnie do otaczajacej rzeczywistosci Kwiatek, ktory wslawil nasza klase najniznsza srednia w calej szkole, przyprawiajac o spazmy naszego wychowawce-sztachali sie szlugenami zajebanymi z pomocy dla powodzian, majac w krzakach widok na smietniki i lumpeks. W liceju podobno najlatwiej bylo wysepic fajka od fizyka; gorzej bylo z chemiczka, czemu sie nie dziwie, bo zawsze ja podejrzewalam o sukowaty pierwiastek osobowosci.
I pomyslec, ze moim najwiekszym bolem serca w zeszly weekend nie bylo wcale, czy John jest 5/10, czy moze bardziej 7/10, a to, ze byla Noc Muzeow i Warszawskie Targi Ksiazki ( Jerzy Urban+ Nergal+ w chuj ksiazek na jednej powierzchni=czy wy to wicie-rozumicie?!) i mnie oczywiscie & tradycyjnie tam nie bylo. Przy okazji wykminilam sobie cos zabawnego, czyli:
A.nie bedzie z tego pieniedzy,
B.Nic z tego nie bedzie, bo pewnie nie powstanie,
C. Slawy tez nie, no chyba ze wsrod geekow, zjebusow, hipsterow i nerdow,
chodzi o wielka, czytelnicza platforme vlogowa! Moze nie bede nakreslac calego biznesplanu, ale w oceanie internetow odkrylam, ze niestety w PL nikt nie dorobil sie dobrego vloga o recenzjach ksiazkowych. Takiego z prawdziwego zdarzenia, nie kreconego kalkulatorem za piec dwunasta przed przyjsciem Hitlera. Moze to wynikac z tego, ze ksiazke nieco monotonnie pokazac w kadrze, ale, ale, od czego jest scenografia i green screen? Tylko czy takie cos moze chwycic w dzisiejszych czasach?
I badz tu czlowieku ambitny w takich okolicznosciach przyrody…
P.S. Pozdrawiam wytrwalego wedrowca, ktory trafil tu spod hasla “laski ubrane laski rozbrane”. Jesli nadal szukasz, to pomoge ci.
Na litosc szatana, koles, ona byla JEDNA, skad laski w liczbie mnogiej?