Ffarszaffskie przygody, part 1

Nadaje- w deszczu asteroidow, w cieniu piorunow, walacych w bazylike sw. Piotra ( jak papiezem zostanie Murzyn, to sie chyba wezme i nawroce. I jedno i drugie bedzie oznaka niezlej szopki), ale przede wszystkim z wlasnego pokoju!

W PL przebywam  od Walentynek, ktore w tym roku niestety nie skonczyly sie ani wizyta mundurowych, ani zsylka do kamieniolomow, za to zrobilam to, na co mialam chec od dawien dawna.

Moj przyjaciel Mufin zarobil ode mnie kopa w jaja. To nie byl kop sensu stricte, bo z golej stopy sie nie lyczy to raz, a dwa ze wlasciwie popchnelam go stopa, gdym siedziala se sobie na krzeselku swym, obiecujac mu, ze sie z nim nie rozstane do 24.02. Znaczy sie krzeslu obiecywalam. Mezczyznom nie mam w zwyczaju obiecywac nic oprocz piwa lub wpierdolu.

Kazdy zarobilby ode mnie kopa w fallusa, gdyby:

— spytalby sie mnie, czemu jaram sie tym, ze w kwietniu zobacze Pettera Solberga na zywo-“Cooo, masz mu obciagnac?” Nieee, cwiercmozgu, ja czekalam na ten moment drobne 10 lat, w sumie chuj, nie ma podjaru, bo i czym. To tylko mistrz swiata w WRC z 2003, pewnie kurwa jakis wiesniak.

-proponowalby mi, ze jesli nie mam sie z kim stukac w Walentynki, to zadzwoni po swojego kolezke i moze mi pomoc z tym jakze wazkim problemem.

True story, bro? Jesli by mnie tak bardzo przypililo, to mam raczki, posiadam tez inne organy, ktore umozliwiaja mi przemieszczanie sie (nie, nie chodzi tu o macki) celem odnalezienia jakiegos zablakanego rycerza. Jakbym byla w desperacji, to bylabym w stanie zagwizdac na jakiegos Alfonzo, ktorym bym sobie pomogla z tym klopotem. Chyba nie jestem AZ tak straszna, ze nie umialabym sobie sciagnac chlopa do domu. Gorzej, jakby mnie okradl, w mysl zasady “on skradl jej calusa, a ona mu zegarek”, wiec przygody na jedna noc pozostawiam zadnym wrazen kryminalnych. Ja owe wrazenia bede realizowac, gdy Straz Miejska przylapie mnie na wyjebce telewizora za okno, wiec dziekuje, postoje.

Tym samym kolega Mufin nie byl w stanie wzruszyc mnie lzawa opowiastka o nietykalnosci osobistej, bo on moja tykalnosc osobista naruszal juz wiele razy, wiec prosze o wsadzenie baranka do tramwaju i powozenie go, niechby i z powodzeniem.

Przylot bylby bardzo mily i radosny, gdyby nie to, ze mam lek wysokosci, z pol-snu przebudzily mnie turbulencje (wiec zalaczylam sie w tryb “Pisze testament na siedzeniu przede mna, pszem pani”), a wczesniej laska na kontroli bezpieczenstwa kazala mi wypierdolic do gory dnem pol torby, bo jej sie nie spodobalo, ze male kremy z Body Shopa mam w oryginalnej torebce, a nie w przezroczystej torebce-dilerce w wersji XXL. Zajebioza. Automat z torebkami lyka tylko jednofuntowki, a ja mialam papierki. Jak zyc, Cameronie? Okazalo sie, ze ktos wpadl na genialny pomysl i zamontowal tuz obok urzadzen z torebkami specjalny wichajsterek, ktory wydaje monety z papierka.

Idea jest swietna- wrzucam 20f i w zamian dostaje pol kilo monet.

Czy ktos sie orientuje, czy uda mi sie zaniesc te wnetrzosci swinki-skarbonki do kantoru i wymienic je na normalny pieniadz, bez zadnych ele-lele?

Potem z lotniska wypadalo dostac sie do domu…Pamietacie moj glupi zaciesz, ze lece na Okecie i w zwiazku z tym skroci sie moja podroz do domu?

A chuj prawda, bo uderzylam na niewlasciwy autobus(zapomnialam, ze co trzy miesiace w Wawie przeprowadza sie gruntowna zmiane linii autobusow i tramwajow, bo oczywiscie to by bylo za proste, zeby moc sie bez problemu przedostawac gdzie sie chce) w efekcie ladujac gdzies w okolicach Koszykowej. Niee, raczej GUSu, skad odbijalam na piechte do jakiejs cywilizacji, gdzie moglabym kupic drugi bilet i podazyc bardziej w kierunku Mokotowa, gdyz poniewaz moje podroze male i duze kierowaly mnie bardziej w strone Lomianek. I to wszystko z dziesiecioma kilo majdanu (bez Radzia) na lopatkach. Co najbardziej mnie zaszokowalo- nie udalo mi sie zgubic ani paszportu, ani dowodu, ani pieniedzy, przynajmniej na razie.

Wrazenie? Przez pierwsze dwa dni- ja pierdole, czemu tyle osob na ulicy MOWI PO POLSKU? O CO TU KAMAN? Potem zaczely mi sie ukladac fakty w glowie- aha, wlasne wyro, ol rajt, Gazeta Wyborcza w kazdym kiosku, no dobra, gdzies mignelo mi Metro…aaa, juz wiem, jaka to czesc swiata, wspaniale. W sklepie laski nie do konca kumaja moja intonacje, inspirowana Dzoana Krupa- a chuj z nimi.

Dowiedzialam sie jaka to czesc swiata, gdy na schodach zaczepil mnie moj sasiad Riczard, wzmiankowany niegdys jako okoliczny animator kultury i organizator imprez muzyczno-spiritualnych. Oznajmil, ze nikt go nie kocha i nikt go nie lubi.

“Dzizys, czemu mi sie spowiadasz, dziwny czlowiecze”- pomyslalam. A ten niezmordowanie ciagnie opowiesc zycia o tym, ze mamy pisac do niego listy, a Joanna Maria K. ma dobrze wyjsc za maz. Owszem, bylo mi przykro, ze nikt go nie kocha i nikt go nie lubi (pewnie byl goly w ryja i nie mogl zorganizowac melanzu, bo wtedy jego kompania znow pokochalyby go szczera miloscia)Po chwili zorientowalam sie, ze wczesniejsza procesja zaprowadzila go do oltarzu baru i przemawiaja przez niego ogony krokodyla, totez chcialam jebnac ze smiechu na wycieraczke niejakich pan Debilskich. Wymiksowalam sie z wynurzen Riczarda tlumaczac, ze sie wielce spiesze i robiac mine “zawsze-do-przodu-i-zniszczyc-galaktyke-Kurwinox”.

Na razie hasam po ulicach, chichram sie sama do siebie, “ludzie sie na mnie dziwnie patrzyli, czuje ze oni mi zazdroscili”( a tak naprawde to pewnie mysleli, ze mnie solidnie powalilo) rozgladam sie dookola- niestety, ze wzgledu na limit bagazowy musialam sobie darowac zawiniecie w tobolek Canona S5, co mnie boli w kazdym mitochondrium mego jestestwa. Choc ostatnio tenze 5,5-letni jegomosc mysli, ze jest lama, w zwiazku z czym moze udawac error numer 5, albo sie przebrzydle opierdalac z zoomem.

P.S. Moj dluznik postanowil wypierdolic do Francji, akurat tak sie dziwnie i zupelnie przypadkowo zlozylo, ze teraz, kiedy na miejsce zdarzenia przybywa komisarz M. Przed karzacym ramieniem Temidy nie uciekniesz, cny matole!

P.S.2 Szeregowy Wojciech D. proszony o niepatrzenie na swiatelko w tunelu i wygrazanie pigulom ampulkami Pavulonu, ktore zalecam schowac pod poduszka. A jak piguly beda niegrzeczne, to mafia mokotowska wsadzi im rure do kolonoskopii w …chodaki!

P.S.3 W nastepnym odcinku mrozacych krew w zylach przygod M.M dowiecie sie, jak sie bawi lansiarska stolyca, dlaczego lubie taryfiarzy i o tym, co mysle o podrywach w wersji egzotycznej.

Masturbacja wlasnym smutkiem vol. 2

Cykl “Masturbacji…” niebezpiecznie sie rozrasta- proporcjonalnie do ilosci coraz dziwniejszych hasel w wyszukiwarce, pod ktorymi mozna znalezc te strone. Swoja droga zawsze mnie ciekawilo, czemu w tym slowie ukrywa sie inne, bardziej z mojej polki- bo dzialan w proznie nie lubie, a onanizm jest jednym z nich-czyli “turbo”.

Tym razem krazy mi po glowie jakis ambitny plan podrozniczy,wloczegowsko-awanturniczy. Z nasza ulubiona para celebrytow podroze male i duze sa raczej slabe, bo:

-Podrozowanie to NIE jest rozjebywanie sie na haldzie piachu i karmienie raka skory, bo taka podroz zycia to ja moge odbyc trasa autobusu M1/M2 jadacego w kierunku tutejszej plazy. Zwiedzanie czegokolwiek z Flafim, ktory cierpi na ADHD i nazywa wszystkich dookola “debilami”, “dziurami w dupie” badz “pedalami”( dzisiaj na przyklad oberwalo sie Titiemu z Acid Drinkers- Flafi jako szczesliwy posiadacz lysej glacy uwaza, ze dlugowlosi mezczyzni sa palantami. Rzecz jasna zarobil ode mnie focha za nieparlamentarne nasmiewki z Titusa notabene Pukackiego, bo Titi to facet z jajami, nie to co posiadacz fioletowego zegarka i rozowych T-shirtow)tez raczej nie nalezy do najwiekszych przyjemnosci zycia. Sorry, ale jesli podrozowac z jasnie panstwem, to w przeciwnym kierunku do ich destynacji.

Ale od czego mamy neta? Przypomniao mi sie, ze kiedys na jakims blogu o tematyce w stylu “mam 200 lakierow do paznokci i bardzo sie ciesze” przeczytalam posta o tym, jak spedzic weekend w Paryzu za piec stowek. Mysle sobie “sto funtow, looouuz”, ale po glebszym zastanowieniu i zapoznaniu sie z przewodnikiem turystycznym po Paryzewie dochodze do wniosku, ze pozimowalabym tam z piec dni, zwlaszcza ze ja lubie zwiedzac na piechte i raczej nie masowo- w ciagu weekendu zajebalabym sie chyba, albo mialaym serdecznie dosyc i obciela sobie giry u najblizszego rzeznika, specjalizujacego sie w preparowaniu miesa po muzulmansku. Ewentualnie z calej wielkiej wycieczki zapamietalabym ilosc babli i odciskow. Chociaz z drugiej strony petanie sie po Amsterdamie przez trzy dni jakos przezylam…No ale zobaczylam tylko krete uliczki, mnostwo palarni stuffu, hodowle maryski i burdele. No i jednego zablakanego transa, ktory kiwal na mnie raczka.

Wygrzebalam oferte noclegowni, ktora oferuje noclegi dla ludzi ponizej 30 r.z., wiec wnosze, ze chodzi o polaczenie schroniska mlodziezowego z noclegownia dla lumpow (18 ojro za noc w dwuosobowce? Az nie chcialoby mi sie marzyc o czyms takim- chuj z warunkami, bo z wlasnego doswiadczenia wiem, ze mog spac na golej podlodze i tez przezyje) No ale jesli w noclegowni sa swieze rogaliczki, uroczy kloszardzi ala Colas Breugnon, cappuccino i widok na wieze Eiffela, to czemu nie… A o to i linka do brata Alberta:

http://www.aijparis.com/framea.htm

Nawet kurs funta do ojro na razie jest spoko, wiec mysli legna mi sie powazne, musze tylko namowic moja kruffke E.

Problem w tym, ze obie z fancuskiego to nawet milosci nie znamy, a Francuzi z kolei stronia od jezykow obcych, wiec w pewnym momencie moze sie zrobic zabawnie, jak z turtysycznej uprzejmosci naucze sie frencza i pomyle slowo “bagietka” z “pierdolonycwel”. Albo po prosu nastal czas, zebym katowala Serge Gainsbourga. Zyje od wyzwania do wyzwania, ktorych na razie jakos nie moge odnalezc (praca zespolowa w wydaniu angielskim polega na opierdalaniu sie do szescianu, a moja polega na tym, zeby nie pozabijac pajacow), wiec challenge accepted, moze byc i francuski, nie musze od razu nakurwiac jak Balzac, ale bonjour, tres bien, mignons moge zalapac 😀 I pomyslec, ze moj smieszny pomysl zaczal sie od probki perfum Chanel Coco Mademoiselle- jestem zapachowym pojebem, wacham i niucham wszystko i wszystkich, wiec poobracalam w raczkach, powatpilam- bo klasyczny piatak wali upudrowanym trupem, ktory pamieta Francuska Rewolucje-popsikalam…Jeej, jakiez to…francuskie! Takie ni to eleganckie, ni swieze, ni mlode, ni stare. Lolitowate zdeka. Figlarne.

No dobra, zajaralam sie tez na Luwr i miejscowke, gdzie jest wystawa prac Salvadora Dalego, mojego aboslutnego mistrza sztuk wizualnych i PRu.

Kazda motywacja jest dobra, nawet jesli to 2ml podejrzanych cieczy, ktorych jeszcze ze dwa lata temu nie odwazylabym sie tknac kijem, a nuz jeszcze ozyje. Du le wi, parle blu, pawo zamb, le parle Fransla, wicie rozumicie. Jak Jane Birkin mogla jakos zalapac to dziwne narzecze(zem nem pa) to ja chyba tez moge.

Trip i tak odbylby sie w sierpniu, bo wymyslilam sobie, ze M. jebnie M. taki prezent urodzinowy- stara juz bede, 21 lat, za chwile zaczne sie sypac, marszczyc i wogole, wiec mnie pies z kulawa noga made by Givenchy nawet nie kopnie, trza sie bawic, najlepiej zgodnie z maksyma mego ex-przyjaciela- jak sie bawic, to sie bawic, drzwi wyjebac, nowe wstawic. Warszawa, Paryz, Londyn, prowadzi sie to zycie swiatowca, hehe, w gaciach i skarpetkach za 2 funty/5 par.

Na razie splywam, bo usilowalam sie bawic Illustratorem, poza tym jutro swietuje wyjatkowa okazje 🙂
No chyba ze wy tez celebrujecie pierwsze urodziny malego Murzynka imieniem Cyprian, to dawac znac i wbijac na party!

Masturbacja wlasnym smutkiem, vol.1

Uwaga, atasja (bez a z ogonkiem wyglada tragicznie, ale chodzi o kuchcika z “Testosteronu”), zaczynam nowy cykl wynurzen, pt.”Masturbacja wlasnym smutkiem”.

Jestesmy spoleczenstwem konsumpcyjnym i niekoniecznie chodzi tu o zarcie obiadu, pudelka lodow i rozgladanie sie za czyms innym do wpierdalania, tak  jak czyni to lord Flafi. Pozniej chodzi i jebie jakies smutki, ze ja jem za duzo. Czas na wprowadzenie diety- ja sobie poogryzam powietrze, a on dalej bedzie opowiadal,ze wciagnelam za duzo tlenu za jednym zamachem.

Niestety, dziki kapitalizm sprawil, ze jedni przebieraja hajs widlami i nie maja pomyslu, co z nim robic, a inni sa biednymi studenciakami, ktorzy organizuja kweste po kieszeniach w poszukiwaniu drobnych na bilet autobusowy. (nieodwolalny i wielki chuj, po powrocie z PL pykam do urzedu pracy, grzecznie sie ustawiac w kolejce wraz z angielskimi chlorami, by zatrudniono mnie na stanowisku ponizej moich notabene zadnych kwalifikacji, zebym uciulala na Eurotrip) Dzisiaj mialam chec rozbic sobie leb o szybe sklepu z uzywanym sprzetem foto- zwanym tez po angielsku “gear” i nie wiem, co na to Clarkson-bo doznalam uczucia masturbacji wlasnym smutkiem.

Chyba nie musze nikomu tlumaczyc, co to jest masturbacja, poniewaz wiekszosc klikow z ostatnego tygodnia pochodzi spod hasel takich jak “instytut rosyjski fabula”, “instytut rosyjski torrent” itepe. Zawsze zywilam przekonanie, ze net to rozpedzalnia pikardy w wydaniu miedzynarodowym, a teraz tylko je umocnilam. Dla rownowagi dodam, ze taka sama ilosc klikow obejmuja poszukiwania na podstawie cytatu z “Mistrza i Malgorzaty”, umieszczonego w poscie o wywiadach. Rosnie nam wiec pokolenie, ktore dba nie tylko o cialo, ale i o rozum.

Dwa ostatnie zdania napisalam, pogryzajac zelki w ksztalcie chujkow. W sumie sa dobre, nie spodziewalam sie, ze asortyment spozywczy sklepu specjalizujacego sie w akcesoriach dla kurwiszonow(Ann Summers) bedzie jadalny.

No i wlasny smutek- to wiadomo, przylepiam sie twarza do szyby, robie glonojada, nagle slysze glosy w glowie, ktore mowia do mnie “mamo!”, mysle sobie “o fak, slysze zamrozone plody, niczym Jaroslaw Gowin”, a to po prostu Canonowskie eLki do mnie szepcza. I Canon 5D. Choc rozwazam 7D, rzecz jasna byloby orgazmem tysiaclecia miec jedynke, ale sorry, zycie jest okrutne i predzej kierowca miejscowej autobany ochlapie mnie woda. Najpewniej Polak. Poza tym helol,  szkielko medrca przetrwa wieki, chyba ze bede chciala nim rzucac przez okno, zeby wyslac misje ratunkowa za telewizorem (zamiany calego osprzetu na Nikona NIE planuje, chyba, ze mnie popierdoli do reszty, ale nie zapisalam takiej pozycji na liscie “do zrobienia”).

Poza tym nie wieem, ostatnio jakies dziwne nastroje lapie, cos miedzy “fuck it” a” lubie zapierdalac”, jakbym miala w glowie kapelutek, z ktorego raz mozna wyciagnac krolika, raz cekinowa kurteczke, a raz bylet na Cannibal Corpse (romantyczne sa te nazwy zespolow deathmetalowych). No po prostu jest rozpierdol. Plus moje rozterki ekonomiczne.

Przerwa techniczna- napierdalam w klawiature z taka werwa, ze az mi lakier ze szponow ODPADL.No dobra, moze pociagne dalej jedna reka(eh).

I wlasnie tak- buciki na obcaskach w groszki, koszulki z trupami uprawiajacymi milosc francuska, ksiegarnie i aparatownie( Canonie F1, prosze natychmiast przestac sie przede mna chowac. Podobno mieszkasz u wielu Japoncow,wiec wpadaj do mnie! Na wakacje, albo na zawsze), a biedne M. robi z siebie glonojada. “Mamusiu!” powiedzial do mnie ten obywatel :
http://www.waterstones.com/waterstonesweb/products/homer/samuel+butler/michael+dirda/the+iliad+26+the+odyssey/7915999/

Wyobrazcie sobie, ze nawet zamierzam przeczytac ta ksiazke, oprocz postawienia jej sobie na polce, bo greckie mity jaraja mnie, a Homer jakos dziwnie zawsze wymykal mi sie z rak. Aha- jaram sie tez basniami/legendami/mitami indyjskimi i arabskimi. Czy jest na sali jakis lekarz?

http://www.waterstones.com/waterstonesweb/products/nathaniel+hawthorne/walter+crane/greek+myths3a+a+wonder+book+for+girl+26+boys/9539845/

Mowie i mam…79 dni do wydania, ale mam, mity mam, lalala.

Ups. ” Ksiazka odpowiednia dla dzieci 10-13″. Kurwa, wolne zarty, kto widzial brytyjskie bachorzatka czytajace z wlasnej, nieprzymuszonej woli KSIAZKI? MITY GRECKIE? 13-letnie panienki same robia sobie dzieci, a przy tej czynnosci trudno o czytanie, bo caly czas ktos dupe zawraca…

http://www.waterstones.com/waterstonesweb/products/lewis+carroll/sir+john+tenniel/alice27s+adventures+in+wonderland+and+through+the+looking+glass/9224780/

http://www.waterstones.com/waterstonesweb/products/lewis+carroll/sir+john+tenniel/alice27s+adventures+in+wonderland+26+other+stories/7916001/

Jeblam, az nie wiem, ktora lepsza. W obydwu typografia powala (choc drugie wydanie Alicji ma zmyslniejsza konstrukcje czcionki, w sensie ze jest wkomponowana w kiecke Alicji), wiec poleczki, nie wiem jak to zrobicie, ale w nocy macie stac sie rozciagliwe jak gumka z chinskich gaci. Portfelyku, do ciebie tez mowie- zrob Jezusowy trik dla pospolstwa i zamien wszystkie smieci w smierdzace Zachodem banknoty platnicze.

Zeby nie bylo-w tej serii sa tez ksiazki Jane Austen, ale na nie nie polece, bo nie lubie opowiesci o rozmemlanych babach, ktore calymi dniami szyly, albo popierdalaly po wrzosowisku. To samo z Dickensem, to taki angielski Dostojewski, a ja po przeczytaniu pieciu linijek o przymierajacych glodem dzieciach padam jak tur na depresje, o niee. Mimo wszystko w ksiazce nadal liczy sie tresc, a nie okladka.

A i tak wiadomo, ze najlepsza rzecza, jaka mozna dostac za pieniadze(Nie, Subaru Impreza WRX STI to styl zycia, manifestacja tegoz i ah jej, love ❤ ) jest mundur izraelskiej armii:

Israel Defense Forces Uniform Shirt and Pants

Nawet moglabym sie przemeczyc i pojsc tak ubrana na spotkanie autorskie z Terlikowskim z Frondy, to mogloby byc kosmiczne przezycie.

Na razie ide ogarniac kimono, a potem daaawaj zabawiac sie ze skryptami na WordPressie, moze uda mi sie przemienic ten wkurwiajacy sposob powiekszania zdjec w galerii na cos normalnego, milusiego i PROFESJONALNEGO,haha.

Jam ci wielka Miss Strategii i Logistyki…

…A co za tym idzie:

-Nie umiem sobie zorganizowac mycia zebow,

-Mam na bebnie kolejne cztery posty do napisania, a zaczynam piaty,

-W 10 dni nie uda mi sie zalatwic totalnie NIC, ani sie rzetelnie upic, bo bede zajeta poszukiwaniem lewej skarpetki albo czegos rownie przyziemnego,

To nieco dennie. Ale ma to tez swoje zalety, bo z tej dezorganizacji i pozaru w papierach zawsze kreuje sie cos ciekawego. Wielka Improwizacja, choc osobiscie czniam cierpiec i kochac za milijony, bo milijony nie wiedza o moim istnieniu. Kto nakrecil 614 wyswietlen blogaska- nie smiem nawet podejrzewac.

Na razie wiem, ze w ciagu tych 10 dni zamierzam wyrwac co moje( jesli nie, to znajde bardziej widowiskowy sposob windykacji dlugu), obszamac sajgonki (aj mis ju!) dac Klapci buraka z reki (Osiolki KOCHAJA buraki. I mandarynki. Jednakowoz suche buly sa najlepsze), musze odswiezyc dowod (juz przygotowuje sobie przemowe dla urzednika pt. czemu odnawiam dowod pol roku po wygasnieciu jego daty waznosci i czemu nie zamierzam placic ewentualnej kary za brak pospiechu. Nie bede pchac w dupe pieniedzy urzednikom, ktorych psim obowiazkiem jest przyjecie mojego dowodu i wykonanie roboty, ktora prawdopodobnie trwa piec minut to raz, a dwa- smieszy  mnie kolejny martwy przepis, bo ciekawe, kto bedzie rzeczywiscie w stanie placic kare w ” wysokosci do” pieciu tauzenow za taka glupote i kto bedzie wolal komornikow z Kruka do interwencji. Ja z checia pogadam z tymi panami o ich fascynujacej pracy, ale niech na nic wiecej nie licza) i pewnie polatac za jakimis  glupotami w stylu filtry do e-szlugow czy blekitne rajstopy (ktorych odcieni jest piec milionow i tak pechowo sie zlozy, ze zaden nie bedzie odpowiedni).

Wypadaloby tez podtrzymac tradycje i zrobic jakis glupi sztos na Walentynki. Bilet od kanara mam juz zaliczony, podobniez niechcacy rozpierdol w ksiegarni (pozdrawiam wlasciciela ksiegarni Matras na Nowym  Swiecie, gdyz kawal z niego warzywa pastewno-korzennego. Usilowal wykladac mi swoje racje, machajac lapami przed oczami. Oto jedynie sluszna postawa mecenasa kultury pisanej!). Czekam na propozycje glupich szpasow w komentarzach. Oferte przebrania sie za Kupidynka i popierdalania na mrozie w szarfie automatycznie odrzucam!

W tajemnicy szepne, ze oprocz odwiedzin u tych, ktorych OBOWIAZKOWO, zawsze i wszedzie odwiedzam byc moze zabiore sie za ozywianie mojego zdechlego zycia towarzyskiego.  (pewien Marcinek juz zapowiada, ze na Walentynki bedzie sie dla mnie pokladal na klepisku,by uformowac ksztalt serduszka, co jest przemilutkie <3. A ja mu wyprowadze pieski, niejakiego Szymona i Mateusza ) Tym samym moj pomysl zdobycia wizy Juesej przeklada sie na termin blizej nieznany, kiedy to swieza, odprasowana i wyleczona z kaca bede mogla stanac przed obliczem dawnego wcielenia Mojzesza (chyba ze nadal jacys kamikadze planuja zrzuty na USA) by wyjasnic mu, ze nie zamierzam rabotac na czarno, tylko szukam przygod natury awanturniczej na Harlemie. I chce zajumac Porsche Hanka Moody’ego.

Po glebszym zastanowieniu przypomina mi sie jednak historia mego sasiada Riczarda, ktory dumnie wkroczyl do ambasady Kanady po wize, w stanie dokumentnej najebki i dostal upragniony papier. Moze wlasnie to jest jakas opcja?

Przede wszystkim w ramach odchamienia sie umyslilam sobie pojsc do kina. Nie do jakiejs dobudowki do Zlotych Bajpasow, ale to prawdziwego kyna. Feminy.Iluzjonu. Whatever. ( Do Relaxu chyba nie mam szans, bo go juz nie ma)

I to nawet dwa razy.

Raz, zdecydowanie i z naciskiem, na “Drogowke” Smarzowskiego. Co prawda gosciu lubuje sie w turpizmie narodowym i po obejrzeniu kolejnej produkcji Wojciecha wszystko bedzie mnie napierdalac- niczym po “Wszyscy Jestesmy Chrystusami”- ale ktos musi stac po tej stronie barykady. No i temat drogowkowy, olaboga!

Drugi raz polska kinematografia napasie sie na mnie przy okazji fylmu “Nieulotne” (tytul jakby z dupy , bo nieulotne to sa wiazania miedzy atomami), bo jak zobaczylam Gierszala, popierdalajacego na jakims starym rumplu w kasku typu orzeszek, to zmieklam, jakem na rozklekotanej sofie spoczywala. Cos sie zaczyna dziac w tej kinematografii polskiej. Juz nie widze nadmiaru Karolakow, papiezy i Szycow, ktorzy chyba splyneli wraz z nurtem kibla po spektakularnej chujni zwanej “trendem polskiej komedii romantycznej”, ktora ani nie jest romantyczna, ani komediowa. Predzej kijowa, choc tu oklaski naleza sie scenarzystom, ktorzy przynajmniej probuja napisac jakies scenariusze do tych obrazkow, chociaz w moich oczach nad postaciami unosza sie dymki w stylu “Gdzie jest pani Henia z ksiegowosci I GDZIE MOJA DNIOWKA?!” Cos trzeba w tym zyciu robic, mozna byc nawet Karolakiem, ktory byl zajebistym Daryjuszem Jankowskim, ale Konradem Wallenrodem bylby takim se.

Jesli chodzi o filmy- jeden desperat odnalazl mojego blogaska pod haslem “instytut rosyjski fabula”.

Juz pisalam o fabule tej produkcji kina smialego, wiec moze w skrocie- pierdolenie o Szopenie…Ale bez Szopena. Choc Synunio-Sylwunio z  “Dnia Swira” jest swiecie przekonany, ze kompozytor Fryco napisal Etiude Rewolucyjna dla jakiejs dupy.

No dobra, ja tu pitu-pitu o planach polskich, a co z dlugofalowym planem made in the UK?

Musze odwalic jeden projekt zycia (trololo) i do srody pewnie bede zajebana renderowaniem, zabawianiem i wycinaniem pixelkow.

Problem w tym, ze cierpie na syndrom studenta-opierdalacza i wszelkie mozliwe tworcze czynnosci pozaszkolne neca mnie niebywale, natomiast przykuwanie sie do biurka i nerdowanie jakos mniej. Chyba brakuje mi w tym ikry, jakiejs emocji. Pewnie tego samego zabraklo Harry’emu, ktory przyplynal do budy i oswiadczyl, ze jednak woli lajfstajl Laski z “Chlopaki nie placza”, a jego zyciowym pragnieniem jest bycie ambasadorem na Jamajce.

Za to w zapisaniu sie do zwiazkow studenckich i walke o lepsza jakosc naszej gazetki (brzmi dosyc chujowo, bo w zasadzie The Nerve Media to cala galaz dzialalnosci uniwersytetu- umownie powiedzmy, ze magazyn+ radio+Twitter, strona w necie, itp.)widze wiecej sensu. Ostatnio pozwolilam sobie przejrzec jeden z numerow i wpadlo mi do glowy, ze oprocz obracania sie wokol Instagramu i imprezek organizowanych w klubie uniwersyteckim (tak, na terenie uni jest jakas mordownia! I zlobek- moj kolezka E. twierdzi, ze studenci podrzucaja tam dzieci przed wykladami, ida na impre, po czym wracaja po bachorki po tygodniu) mozna zrobic cos innego, otworzyc tym dziwakom oczy na to, co sie dzieje wokol ich dup.

Natchnely mnie do tego dwa eventy:

-pomysl premiera Camerona na organizacje referendum w sprawie dalszego bycia UK w Unii. Opcjonalne wyjscie Anglii z UE oznacza wyjebke tysiecy roboli, ktorzy swoimi podatkami trzaskaja kase na 14-letnie mamusie. I nie tylko- cos w koncu sie zmieni bez naplywu swiezej krwi i tzw. innych kultur. This is England! Do tej pory oznaczalo to, ze Brytolem mogl byc kazdy-polski ochlajus, pakistanski garotluk albo chinski krawiec pilek Nike’a. A po 2015?

Swoja droga to moglby byc niezly eskperyment socjologiczny, bo obawiam sie, ze juz na poziomie samego tytulu moglby byc problem-” This is England” to tytul podziemnego filmu o brytyjskich naziolach, a przeciez poprawnosc polityczna kaze pierdziec w stolek i kastrowac wszystko, co stanie na drodze ku debilnemu szczesciu i rozowym, serialowym obrazkom.

-W kwietniu odbedzie sie brytyjska runda mistrzostw Europy (o ogladaczce na swiatowej rundzie nie smiem nawet marzyc, doc ja wyrwana zywcem spod pluga, gdzie mi do wielkiego swiata wielkich interesow, hehe) w rallycrossie. Oficjalnie potwierdzona informacja glosi, iz bedzie na niej popierdalal nie kto inny, jak Petter Solberg. Wierzcie lub nie- slinic sie 10 lat do obrazka mozna, ale zobaczyc wersje 3D….Mega rzecz. Po podobnym doswiadczeniu z Marcusem Gronholmem w 2008 roku dochodze do konkluzji, ze wypada rozpromowac spelnianie marzen, nawet jesli maja byc tak zwyrodniale, jak isc do takiego Solberga i pierdolnac sobie z nim fotke na fejsa.

Dooobra, plan dzialan nakreslony, tymczasem udalo mi sie zrobic to, co robi nowoczesne spoleczenstwo nowych czasow, ktore nie chce stac w kolejce do znachora/ druida, czyli zdiagnozowalam sie za posrednictwem neta.

http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53581,13002628,Osobowosc_borderline__Tak_daleko__tak_blisko.html

Zolte papiery, sztuk raz! I Siostra Oddzialowa do kompletu.