RUSHaj sie!

Zaczelo sie niewinnie, a mianowicie od tego, ze poszlam na czolowke z autobusem, czyli niechcacy przyjelam pewnego pieknego dnia autobus na czolo, bo zobaczylam na nim cos, co mnie nieco rozpierdolilo, a co gorsza rozczulilo.

RUSH - Final Poster.jpg

Azaliz Thor ci on, moj wykladowca Trevor czy jakas inna postac? A nie, jeszcze lepiej, James Hunt, lata 70. Formuly 1, bez KERSow, bez pajacowania Lewisa Hamiltona, za to z napieciem. Szczegolnie zaintrygowal mnie tzw. tagline, czy haslo, ktorym reklamuje sie film-” Everyone’s driven by something”, czyli cos jakby nasze “Kazdego cos prowadzi (przez zycie)”. Pozniej wyduszalam flaki z Flafiego, zebysmy poszli do kina na Rusha, ale on jest sprytny i zawsze umial sie wymigac. Im wiecej splywalo do mnie pozytywnych opinii znajomych, czy to zwiazanych z tematem motorsportow czy nie (a ostatnio podobne pospolite ruszenie wywolal “Senna”, do ktorego w koncu musze sie przelamac) tym bardziej musialam zawiesic galy na brzydkim inaczej Hemsworthie i pieknym inaczej Bruehlu.

Jeden ponoc przespal sie z 33 stewardessami . Drugi cierpial na perfekcjonizm, ale mial rzadko spotykana zalete, a mianowicie to on mowil mechanikom, jak maja dostrajac jego bolid, a nie oni jemu. Jeden walil gorzale i machal reka na aspekty techniczne- wsiadal w bolid i robil swoje. Drugi poganial mechanikow do roboty, wiec pewnie mieli go serdecznie dosyc. Mozna mnozyc podobienstwa i roznice miedzy Jamesem Huntem, a Nikim Lauda, ale jedno jest pewne- oboje zyli tym, co robili.

Zacznijmy od tego, ze film wbil mnie  w sofe, z ktorej zwisalam, juz od pierwszych chwil- cudowny montaz, close-upy na rozgrzewajace sie  srodku tloki cylindrow, “ognie z rurow”, rozplywajace sie z goraca powietrze i niemal makro ujecia twarzy kierowcow pod szybkami kaskow plus muzola Hansa Zimmera  z nerwem i monumentalnym klimatem. Sceny z wyscigow byly na tyle sugestywne, ze az sie zastanawialam ” a kiedy sie pierdolna”, choc z reguly widac po sposobie prowadzenia akcji, kiedy ma byc jebudu,a kiedy nie, tu wlasnie byla ta realistyczna niepewnosc prawdziwego wyscigu.

No i te on-boardowe ujecia; w latach 70. nie bylo jeszcze na tyle malych kamer ani innych GoPro wynalazkow, by mozna bylo je bez przeszkody umiescic gdzies na bolidzie (nie wspominam tu o celebrytach pokroju Kena Blocka, ktorzy potrzebuja minimum szesciu  kamerek  GoPro z tylu i czterech z przodu, zeby kopsnac sie do najblizszego kebaba), wiec dodaje to dramatyzmu, zwlaszcza jesli wezmie sie pod uwage fakt, ze dawna Formula 1 rzeczywiscie robila wrazenie i byla ciut bezpieczniejsza od zderzenia sie z koleja transsyberyjska. Ale tylko troche. (co potwierdzaja slowa filmowego Laudy z poczatku filmu-“W F1 jezdzi 25 kierowcow. Kazdego roku umiera dwoje z nas. Kto porywa sie na cos takiego?“)

rush

Kolejna rzecza jest korekcja barwna- tak wlasnie wyobrazalam sobie kolory z czarno-bialych zdjec, nie jakies chamskie filtry z Instagrama, tylko cross processing, ktory powodowal specyficzne wywolanie koloru koncowego na filmie. Z braku laku robilo sie odczynnikami jak lecialo, do tego takie se odbitki i wydruki. Ostatnio bawilismy sie korekcja barwna (niestety cyfrowa) na collegu i jest to dluzszy proces, ktory z wesolym nakladaniem insta filterkow nie ma nic wspolnego, bo trzeba rzezbic scena po scenie odpowiedni balans kolorow, balans bieli, gamme i inne chuju-muju, ktorymi nie zamierzam wam tu dupy zawracac, aby wyjsciowy efekt byl bardziej do ludzi.

Tak jak wspomnialam w przypadku Rusha daje to efekt ozywienia tego wszystkiego, co kiedys mialam okazje ogladac na foto B&W; az wstyd pomyslec, ale myslalam, ze kolory wynaleziono dopiero w latach 90., a wczesniej rzeczywistosc tez byla czarno-biala 😀

Rush-niki-lauda-accident

I jeszcze jedno- caly film jest zrobiony w palecie barw zimnych, co dodaje surowosci do mocno samczego obrazu. LUBIEM TO.

Kazdego cos innego prowadzi, czyli fabula. Myli sie ten, kto mysli, ze postaci sa nakreslone w scenariuszu na zasadzie prostackiego kontrastu pt. Hunt sie ciupcia , Lauda pogania mechanikow batem. Obydwoje mieli inne cele, ktore nimi kierowaly, by wejsc do F1- z filmu wynika, ze Niki Lauda chcial sie odciac od swojej familii nuworyszy i bankierow i robic cos, czego reszta rodziny ani nie popierala, ani tym bardziej nie chciala dac na to hajsiwa, zas Hunt mial pelne wsparcie familiady i chcial robic to, o czym marzyl i co sprawialo mu dzieciecy fan.

Film zaczyna sie od retrospektywy, czyli jak panowie sie poznali, a poznali sie na tyle skutecznie, ze juz na dzien dobry nie byli soba nawzajem zachwyceni i jeden uwazal drugiego za debila. Hunt zajmowal sie z grubsza takimi aktywnosciami:

james_hunt__great_britain_1976__by_f1_history-d75q33c

hunt_hangover

Formula One World Championship

a Lauda knul.

rush lauda

Walka trwa przez lata, a jej apogeum siega lat 1975-1976, kiedy to panowie sa wlasciwie konkurencja sama dla siebie. Hunt nie marnuje czasu i pracuje wytrwale na swoja slawe dymacza i opoja, ktora sprzedaje Laudzie niejaki Clay Ragazzoni, jego pozniejszy kumpel z teamu. Lauda tez nie z takich, ktorzy robia czajniczek i piszcza na widok pajaka, wiec przyjmuje wyzwanie, ktore z toru przenosi sie tez na park maszyn i pit stop. Panowie przy okazji wymieniaja uprzejmosci i tak np. Lauda robi przytyki Huntowi, od ktorego odeszla malzonka, a Hunt odwdziecza mu sie nazywaniem go szczurem. Czy aby na pewno az tak sie lovciali to trudno mi powiedziec; zapewne to czesc legendy, ktora obrosla rywalizacja dwoch skrajnych osobowosci. W kazdym razie sam Lauda przy okazji wywiadow zwiazanych z promocja Rusha podkreslal, ze rywalami na smierc i zycie byli na torze, a w gruncie rzeczy mieli do siebie pewien respekt, jako ze uwazali sie za godnych siebie przeciwnikow.

Rush - Rivalità Niki Lauda - James Hunt

Jasiu, zostaw pana, bo zapocisz sobie balaklawke!

W koncu dochodzi do zdarzenia, ktore odwrocilo karte, czyli do slawetnego wypadku Laudy na Nurburgring w sierpniu 1976 roku, z ktorego wychodzi bardziej niezywy niz zywy i z poparzeniami, ktore do tej pory przypominaja mu, ze tak naprawde mial duzo szczescia, bo z ulewnego Nurburgringu w tamtych latach mialo sie duze szanse na powrot do domu w stalowej trumnie (byc moze to tlumaczy dlaczego Lauda nigdy nie strzelil sobie zadnej operacji plastycznej i ku zaskoczeniu wielu nigdy nie mial takiego zamiaru). Hunt zostaje mistrzem swiata, po wczesniejszym ustapieniu pola Laudzie. Nie bede dalej spoilowac, bo nie jestem Joanna Maria K., mata swoje torrenty, to se sciagajta, o!

Jesli chodzi o postaci, to ich nieoczywistosc polega na pewnych niuansach. Hunt wszystko bierze i robi na wprost (np. w scenie obicia ryja dziennikarzowi za pojazd tegoz po…Laudzie), za to Lauda bierze wszystko na chlodna kalkulacje, odpalajac czasem tekstem z gatunku lecacego w pietaszki. Hunt niby sie podbawia i melanzuje, ale z jakas determinacja i niemal rozpaczliwym carpe diem, a Lauda niby jest sztywniakiem, ale jak trzeba robic na  panience wrazenie, to funduje jej taka przewozke Lancia, ze az jej sie ze spodnicy robi abazur. Wcale sie nie dziwie!

Lauda zostaje mistrzem, Hunt rozpustuje.

Kto wygrywa, kto przegrywa?

Hunta zostawia zona, bo ma go dosyc i jego depresyjnych lotow, gdy ten nie ma gdzie jezdzic, wiec chlopina nakurwia w tango. Lauda plawi sie w monogamicznym szczesciu i co gorsza dla Hunta jezdzi.

Kto wygrywa, kto przegrywa?

Lauda zostaje zmasakrowany w wypadku, Hunt w miedzyczasie kosi wszystko, co ma do skoszenia. Laude jego wystepy ogladane na szpitalnym TV motywuja do powrotu na tor i juz 28 dni po kraksie jedzie.

Kto wygrywa, kto przegrywa?

Hunt jest idolem, wielbia go tlumy, do Laudy podchodza z rezerwa, jednak jego powrot na formulowe smieci wzbudza szacun.

Kto wygrywa, kto przegrywa?

Po wypadku Laudy Hunt czuje, ze moze byc nastepny, ale nie rezygnuje i wlasnie w Fuji, kiedy warunki przypominaja Nurburgring, wali rozwiertem do przodu, a Lauda wycofuje sie- oboje swiadomi konsekwencji zachowuja sie na dwa rozne sposoby.

Kto wygrywa, kto przegrywa?

Osobiscie blizej mi do Hunta, ktory sprawia wrazenie totalnego wyjebu na wszystko, jednak moze to byc oddalanie widma ryzyka, a nawet smierci, ktore nadal jest tuz obok, wiec w rzeczywistosci prezentuje zachowania z pogranicza nerwicy, jak w scenie z konferencji prasowej. Gdzies juz widywalam podobne zachowania, mam wrazenie, ze chwilami te goraczkowe performansy przypominaja mi moje dzialania, a takze paru znanych mi osob; jest super, jest zajebiscie, a za moment i tak wszystko obraca sie w katastrofe, wiec postawa “a chuj z tym, bawmy sie” jest byc moze bardziej sensowna, niz moze sie to wydawac. Ale z drugiej strony Hunt z Rusha tak bardzo przypomina mi mojego ulubionego Kimiego Raikkonena, ze az bym go poszla i wycmokala ❤

james_hunt__canada_1976__by_f1_history-d5ekwg0

Uwaga leszcze, kto blokuje wjazd dla mojej fury?

To nie jest film o zapierdalaniu w kolko smiercionosnym bolidem, ani nawet o playboyach. To film o tym, jak rozne sa oblicza motywacji, inspiracji zyciowej, o tym, ze “wrog” nie zawsze znaczy “wojna”, a ktos bliski nie rowna sie “dobro” i jak krete bywaja drogi do osiagniecia celu. A tak zupelnie przypadkiem kreci sie po moim ulubionym srodowisku, no coz…Na klasku klask zasluguja obaj panowie grajacy- jak mojego Canona kocham, Hemsworth nawet chodzi jak niektorzy znani mi kierowcy :O a Bruehl to klasa, w koncu trudno jest zagrac kogos, kto w imie swojej pasji zaryzykowal tak wiele, a jednak nadal mial odwage, by ja kontynuowac; w koncu z racjonalnego punktu widzenia to w sumie calkiem zjebane, ale pasje nie sa od bycia racjonalnymi. Od bycia racjonalnym nie byl tez polski dystrybutor filmu, ktory chwalebnie rzucil na dzielo Rona Howarda tytul “Wyscig”. Wystarczyloby pogmerac w Gugle Translejt, zeby wiedziec, drogi dystrybutorze, ze “rush”, to “goraczka, napiecie, robienie czegos z pospiechem, pedzenie” i wszystko to razem wziete zdecydowanie lepiej oddaje wymowe filmu. Pewnie to byl ten geniusz od “Wirujacego seksu”, hehe.

I dlatego wlasnie moi mili chuj w dupe Akademii Oscarowej, ktora nie raczyla dac Rushowi nawet ani jednej nominacji (ze o rezyserii nie wspomne, ale kurwa montaz badz sciezka dzwiekowa jak najbardziej! Kostiumy i rekwizyty tez, choc wiadomo z gory, ze wszystko przegra w tej kategorii z art decowskim Gatsbym), choc calkiem milo, ze ktos w koncu sie ulitowal nad Jaredem Leto i wcisnal mu Oscara za drugi plan. Pewnie nie pasowalo to Akademiji, zeby nominowac film, ktory nie jedzie po pieknych i bogatych, jak Wilk z Wall Street.

P.S. Krolestwo i prawy jajnik oddam za te piekne okularki:

RUSH

Leave a comment