Strzelaj w tęczę, aż Cię piorun jebnie

Pochodzę z kraju, gdzie na chodniku rysuje się kredą tęczę przed Uniwersytetem Warszawskim, osłaniają ją policjanci, żeby nie doszło do mordobicia, bo LGBT rozsiewa zarodniki homoseksualizmu za pomocą kredy.

🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈🏳️‍🌈

(Właśnie nakurwiłam grafikę pomocniczą, żebyście również mogli poczuć się znieważeni tęczą 🤓)

Pochodzę z kraju, gdzie ONR swobodnie maszeruje z hasłami godnymi Goebbelsa i odczłowieczającymi innych, a kordon policji oddziela ich od marszu tolerancji, bo jak jedni spotkają się z drugimi, to wpierdol murowany🥴🤕

Pochodzę z kraju, gdzie pary jednej płci nie mogą chodzić za ręce, bo to nieobyczajne, ludzie homo są wyrzucani z własnych domów przez rodziców, a heterycy mogą pozwalać sobie na festiwale obściskiwania, posiadać dzieci o które będą się szarpać po sądach przy rozwodach (a potem bęc, dzieć idzie pod kuratelę pary jednopłciowej matka-babcia), ewentualnie miłościwie pozwolą im na wyścig szczurów w szkole.

Pochodzę z kraju, gdzie można dymać dookoła przedszkoli, szkół i ulic ciężarówkami z obleśnymi obrazkami, a potem się dziwić, że ledwo odrośnięte od ziemi dzieciaki mówią “Śmierć wrogom ojczyzny”.

Pochodzę z kraju, gdzie można obrazić pomnik. POMNIK. Chociaż niektórzy przemawiają w imieniu pomnika-bo wiedzą, co pomnik czuje, oczywiście-i gledzą o uczuciach religijnych. Proponuję zacząć strzelać do gołębi, one mają w dupie uczucia religijne pomników i walą na nie jak leci 🤭

Pochodzę z kraju, gdzie policja przy zatrzymaniu demonstrantów zadaje im głupie pytania z czapy i gmera im po gaciach, żeby zmacać ich narządy. Bo se chuje na kołki powiesili przed wyjściem z domu, no jak tak można!!

Mieszkam w kraju, gdzie jedna z moich koleżanek z pracy jest po prostu mamą nr 2 dla dzieciaków swojej laski i nikt nie robi z tego dramatu.

Mieszkam w kraju, gdzie policjant za głupie grepsy przy aresztowaniu ląduje po mega kopie w dupę gdzieś w okolicach rynsztoka.

Mieszkam w kraju, gdzie odbieram telefony od klientów w związkach jednopłciowych i zwyczajnie nie pozwalam sobie na nawijki “Stefan, co ty kurwa, baba jesteś, a nie chłop, że czekasz na mężusia z decyzją o kredycie?!” Raz, że wyjebka z pracy, dwa to w samej esencji niby-problemu ludzie są różni i zwyczajnie mnie to wali, tzn. nie wydziwiam, bo właściwie nie ma o co.

Mieszkam w kraju, gdzie parady równości są corocznym świętem kolorów i radochy. Nacjonaliści knują w swoich ciemnych piwnicach i lepiej żeby tam zostali-#ZiemiaDlaZiemniakówPolskaDlaPolaków

Innymi słowy jeśli daliście się złapać na ideologię LGBT, to chcę poinformować, że zostaliście wydymani bez mydła przez elyte polityczną jak nie przymierzając te geje co się ich tak boicie. No ale lepiej drzeć ryja o homo, zamiast o podwyżki posłów, pensję Pierwszej Damy (ja się kurwa pytam za co to) i tą całą kapuchę rozrzucaną gnojnymi widłami po Sejmie, czy choćby o prawa zwierząt, BO GENDER ATAKUJE!!! Szkoda mi waszego życia, bo musi być mega smętne, żeby się tak na innych oglądać.

Ja na to wszystko patrzę i już nie wiem, czy to jeszcze real czy jakaś zjebana wersja trialowa Matrixa kupiona na Stadionie X Lecia od Ruskich ze szczęki i odnaleziona po latach w garażu na dyskietce?!?! 👀

Kiedy łóżko staje się biurkiem

Co tu robić w pandemicznej padace? (Skrótowo panda-Ce)

No właśnie, pytanie jest otwarte, bo ile można pić do lustra, jakby to niejeden rzekł.

Osobiście najbardziej mam dosyć tego, że nie mogę ruszyć dupy podróżniczo, więc siedzę i sobie przeglądam stare foty albo grzebię na Google Maps. Prawdę mówiąc strach ruszyć nawet na miejscową plażę-stare baby w bikini, brak dystansu no i mało kto chce opalać ryj w maseczce, żeby nie wyglądać jak…no jak można wyglądać po opaleniu ryja, którego połowę zakrywa coś w kształcie żagla? 😱

Niektórzy też się rozstają, ale to słaba opcja, a przy tym znak czasów, bo co tak naprawdę znaczą te wszystkie śluby? Inni idą z duchem czasu i na Tinderze wymagają przed jakąkolwiek akcją wyniku testu lub przynajmniej założenia foliowej torebki na głowę. Można kichać w środku bez ryzyka.

Zresztą tu pozdrawiam serdecznie pajaców, którzy wytykali mnie palcami, że łażę w maseczce. Nie wierzę w mądrość elektryka Zięby vel Uzdrowiciela ani w “Redaktora” Michała Rolę (O Jezuuuu, czemu do redaktora Roli nie można strzelać na legalu?!), więc odbierdolta się ode mnie i mojego naryjnika, przynajmniej nie widać mojego zgryzu 🤪

Ustawki melanżowe na Messengerze polecam-nie trzeba sprzątać po gościach i raczej małe szanse, że ktoś dryndnie na straż miejską, chyba że się ambitnie podłączy pod głośniki. Co poniekąd planuję zrobić, gdy mój sąsiad przypomni sobie o pierwszej w nocy, że jego składanka Hansa Zimmera jest zajeee. Może i jest, ale na umierających głośnikach brzmi jak zapętlone walenie krzesłem ogrodowym w mur. Nawet kupienie zioła ostatnio jest problematyczne, bo policja organizuje masowe łapanki dilerów w okolicy, albo nagle wszyscy są wellness, joga i do przodu, więc nie ma od kogo brać. Pełna smuta!

Ewentualnie somsiad budzi się o 15 i puszcza “Under Pressure” zespołu Queen, otwierając drzwi od chaty, co jest zajebistym soundtrackiem pod moje wysiłki w pracy, czyli przepychanki z klientami w pokoju (czytam po raz drugi to zdanie i zdaję sobie sprawę z tego, jak ono brzmi) Prawdę mówiąc to sikanie z zegarkiem w ręku podczas przerwy we własnym domu nie jest szczytem marzeń. O ile samo ogarnięcie życia pracowego w domu jakoś poszło-tu pozdrawiam serdecznie moje koty, które uparcie krzyczą pod drzwiami, żeby je wpuścić, a po 15 sekundach chcą wyjść- to idea życia dom-dom (bo praca-dom odpadło) na dłuższą metę męczy.

Szarpanie się na supporcie z trudnymi przypadkami powoduje, że mam chęć trzasnąć tym całym sprzętem o podłogę, a w ramach koszmaru między godziną 5.44 a 8.00 śni mi się, że sypią się iskry z kompa i muszę odbębnić czas naprawy na siedzeniu na linii. Oczywiście bardzo motywujący jest fakt, że o godzinie 16.59 wpada mi telefon, a Vlad w kuchni za drzwiami już sobie popija zimne piwerko. Chwilowo lepszej możliwości brak, więc zaciskam kły i zawzięcie czekam na urlop. Może zacznę kaszleć w słuchawkę, hmmm?

Pomiędzy telefonami czytam newsy albo kompulsywnie przeglądam eBay w poszukiwaniu książek. Kanalizowanie rozpaczy level hard, a przy okazji znalazłam kurs obejmujący wiele aspektów wydawania książek, chyba się za to wezmę na urlopie, bo wyjechać gdziekolwiek i przywieźć w ramach pamiątki małego gnojka, przez którego świat leży i kwiczy, to nie moja bajka.

Można też zdalnie monitorować ciążę, a przynajmniej reklamują coś takiego w TV. Bhihi, angielscy lekarze już dawno z opierdalanctwa opracowali tą metodę i leczą ludzi przez telefon albo sprawdzają objawy choroby na Google (niestety, nie jest to wydumana legenda, widziałam to na własne oczy), żadna innowacja.

W zasadzie to niebawem mam urodziny, idea bawi mnie niczym reklama notabene chujowego środka medycznego Maxon forte (jak inaczej nazwać środek na potencję?). Ta reklama rzuca mną o podłogę, gdyż gra w niej typ, którego z twarzy można posądzać o wszystko, ale nie o bzykanie.

Przynajmniej można już pójść na siłkę, tzn. trzeba śledzić na apce, kiedy jest mało ludzi i lecieć na łeb na szyję. Ale można już zacząć proces zrzucania sadła poizolatkowego z odwłoka i moja dupa przestanie żyć własnym życiem. Zawsze coś.

No więc bardzo serdecznie proszę, aby wszyscy zainteresowani teoriami 5G/antyszczepionkowcy/spiskowcy/antyLGBT/ antymaseczkowcy/byli łaskawi zejść mi z radaru!!! Nie po to się męczę bez możliwości skurwienia gdziekolwiek (jestem królem bez stolicy i jak się od czasu do czasu nie stlenię w szeroki świat to mi źle, niewygodnie i duszno, brakuje inspiracji, nazwijta to jak chceta) swobodnie roznosili syfa, bo wam się myśleć o innych nie chce!! A jak nie pasi, to łaskawie spierdalać na wyspę teorii spiskowych 😵

Chujowo, ale stabilnie, czyli debile podejmują decyzje

Patrzę właśnie na flaszkę Muscata, którą miałam obrócić po wyborach prezydenckich.

Opcje były dwie.

Albo obrócić z radości, albo ze smutku.

Po obczajeniu wyników nawet tego mi się odechciało.

51 do 49, Dupa wygrywa, szał ciał, nie minął tydzień, a Prez podźwignął ciężar urzędu i chociaż telefon odebrał, szkoda że od jakichś obszczymurów z Rosji, ale przynajmniej powiedział im, jak wymówić nazwisko Trzaskowskiego. Ludzki pan!

Niektórzy byli w takiej desperacji, że nawet modlili się o wybór Dudy, więc teraz chyba sobie interpretują niedostarczenie kart wyborczych do ludzi jako boską interwencję. No to żeście sobie wymodlili prezydenta, którego własna partia ma gdzieś (ten myk z Kurskim wykopanym ze stołka TVP i ponownie przywróconym to jest majstersztyk), cyrkowca i pajaca bez ogłady, niby doktora prawa, który popełnił doktorat o treści mocno chuj-wie-jakiej (czytałam fragmenty i naprawdę nie byłam w stanie zrozumieć, o czym traktowały), po czym zaczęła się jazda z konwencją stambulską i paroma innymi, w każdym razie trzeba przyznać, forma jest, bo tydzień po wyborach dzień w dzień były jakieś jazdy. Na przykład jesteśmy blisko trafienia do pierdla za przebranie się na Halloween za dynię; chociaż w ramach koszmaru można też próbować przebieranki w niespełnione trzynastki i czternastki dla emerytów, z których rząd cwaniackim sposobem cichaczem się wycofuje.

Zawsze znajdzie się ktoś, kto nadal będzie z tego powodu happy, bo niby jak coś nie uderza bezpośrednio w Twoją dupę, to jest spoko.

Tylko czemu się dziwić, że znów wyszła kaszana, skoro ludzie cisną, że noszenie maseczek w okresie pandemii to niewola (Stalin by tego lepiej nie wykminił), że podczas testów zaraża się na badanych celowo koronaświrusem, a Lucyfer upomni się o tych stosujących zasady bezpieczeństwa? No mnie już to nie dziwi, prędzej wkurwia. W ogóle to jakaś paranoja, że do dystrybucji takich farmazonów ze średniowiecza, wytrzepanych spod pantalonów Bolesława Chrobrego, używa się jednego z największych wynalazków współczesności, czyli internetu. Z takimi pierdółami to nawet nie do amiszy, bo oni chociaż wypuszczają swoje dzieciaki na rok wolności, żeby mogły poznać co to prąd i Tinder, zanim wrócą do dorożek.

Cała nadzieja-nie tylko Polski, ale i świata-w myślących, więc nie dajcie się zakrzyczeć!!

Płaszczyk, buciki i roztrzaskany długopis

Kampania wyborcza się kończy, chwała Bogu, bo jeszcze dwa tygodnie i Dupa vel Długopis z desperacji zacząłby organizować publiczne egzekucje osób LGBT (co mnie nijak nie bawi, ale ciemnogród niestety łyka), najlepiej paląc ich na stosie. Wtedy Biedroń w błyszczącej zbroi cisnąłby na koń, celem odsieczy rzecz jasna.

Przy okazji wyborów i ich zagmatwania dla Polaków zagranicą paru znajomych wyskoczyło z tekstami, że Polacy mieszkający poza PL powinni stracić prawa wyborcze.
Szczerze?
Poważnie?
Chceta bluzgów, bo od dwóch akapitów nie było?
Chuj w takie pierdzenie!!!

Po pierwsze, to brzmi jakbyśmy w 2020 byli na jakiejś pustyni informacyjnej, Saharze bez WiFi czy czymkolwiek innym. Powiem więcej, oprócz Internetów i kablówki z polską telewizornią, dostępną nawet w Nowej Gwinei przy odpowiednim samozaparciu, można nawet kupować polskie gazety zagranicą! Szok. Co prawda trzeba dźgać w sobotę do innego miasta, najlepiej z rana, ale przy odrobinie szczęścia wracam wtedy na chatę z Newsweekiem, Polityką, Angorą, NIE, Faktami i Mitami, czasem czymś typu Zwierciadło czy Wysokie Obcasy Extra. Gdybym po tygodniu słuchania debili miała ochotę zgwałcić dla równowagi oczy, to też jest w czym wybierać, np. Gazecie Polskiej czy Do Rzeczy, czyly całkiem demokratycznie; zastawia mnie zawsze, czemu tego typu publikacji wala się po polskich sklepach od pyty, a tych “moich” nie. Albo są kupowane na pniu, albo wręcz przeciwnie, tylko ja je biorę, podduszając Urbana w koszyku sokami wielowarzywnymi i serkami Bieluch. Czy w takim razie mamy wśród emigracji przewagę liczbową prawaków, tych wielkich miłośników kraju???

O co by nie chodziło, to można być na bieżąco, więc coś tam jeszcze ogarniam. Jest też wersja dla ambitnych, czyli czytanie artykułów na stronie BBC i Guardiana, ale wiąże się to z ryzykiem wpierdolu, bo w UK czytać Guardiana na ławce w parku to jak siedzieć przed drzwiami na Nowogrodzkiej z Wyborczą w łapie. A szkoda, bo o Anżeju Dupie można czytać też światowo po angielsku.

Druga sprawa to fakt, jak naród traktuje rodaków-emigrantów. Wyjechałeś? To chuj Ci w dupę stary, ja tu na dworzu, wilki jakieś, a Ty zarabiasz jakieś ojro czy inne funty, więc nie masz prawa głosować i decydować o czymkolwiek! No spoko. Ale może jednak zostawić nam prawa obywatelskie, żebyśmy wrócili po wybraniu kandydata, który nie będzie nam zarzucał zdrady państwa? Przyznaję, kręcę sobie bekę z Polonii z Szykago, nie dość, że są jarmarczni, to nie kojarzą, że świat idzie do przodu. Z drugiej strony nie można im odbierać ich praw, a do tego nadal spotykam niedobitki, które siedzą w kraju i też nie trybią nic poza swoim Matriksem, do nich chyba bardziej bym się czepiała. No i jeszcze jedno-wielu emigranckich buduje/kupuje w Polsce nieruchomości albo chociaż płaci za swoje mieszkania, przyjeżdżają do kraju na święta i wakacje, płacąc za usługi, żarcie itepe. Czyly co robimy? Płacimy podatki! To co, jak płacę to nie mogę wybrać prezydenta czy partii w Sejmie, od których decyzji zależy czy płacę mniej czy więcej i czy przy następnych wakacjach będzie na bogato, czy raczej mizeria albo czy w ogóle będą to jeszcze wakacje czy już powrót?

Poza tym cośmy, z więźnia pouciekali ? Jeśli widzę, że polityka hejtowania obcych doprowadziła do Brexitu i rozpierduchy gospodarczej, to czemu nie wykorzystać doświadczenia i zapobiec polexitowi w Polsce? Ale nie, lepiej skrzeczeć, że jesteśmy zdrajcami. A potem będzie kwik, jak długopis jednak nie trzaśnie w niedzielę.

Podsumowując-Polacy wszystkich krajów łączmy się!!!!

Mój ból jest mojszy niż Twój

Bożesz Ty mój, czo ta Polska odjaniepawla!

Że wybory zjebane to jedno, chyba do tej pory te z 10 mają są nieważne. Trudno mi powiedzieć, czy coś czego nie ma może być nieważne; jeśli tak, to pisiaki zaprzeczają idei teizmu, więc nie są prawdziwymi Polakami i chuj. Bo kto nie jest katolikiem, ten nie jest prawdziwym Polakiem, zapamiętać sobie, lewackie padła!

Potem wichura z Trójką i Kazikiem. Najbardziej zdziwiło mnie to, że Kazik jeszcze żyje, choć widać po nim, że wspiera gospodarkę akcyzami z alko, zawzięcie i z pełnym oddaniem. Bo naprawdę ktoś się spodziewał, że władza pozwoli Staszewskiemu na swobodne bujanie się na radiowej fali z pieśnią jadącą po Jarosławie jak po burej suce? Swoją drogą to niedawno była okrągła rocznica śmierci mojego ojca i przyznaję że niejako rozumiem tą piosenkę-ruszyć się z UK na celebrację nie mogę, a Yaro gra mi i reszcie Polski na nosie-ale nie kumam, czemu wkurwiony naród go nie rozerwał na elementy pierwsze. Aaa, już wiem, naród strategicznie dzieli się na wiernych fanów i na tych, którzy jęczą, że nie mają siły tego ogarniać.

Potem karuzela beki przeturlała się w kierunku zmiany kandydata na prezydenta, innymi słowy pognano w cholerę Kidawę-Błońską, bo może i lepiej nosi brochy niż Becia Szydło, ale nie dowiozła i już. Z jednej strony jakbym już miała głosować (przy założeniu że głosowanie naprawdę będzie tajne a nie “jestem listonoszem, skopię Ci kartę do głosowania…co to kurwa, głos oddany na Bosaka? To się jeszcze na nią odleję”) to Rafaś Trzaskowski jest moim serdusiem, ale oddać stolicę w ręce PiS? No nie kurwa, niech biorą Podlasie i spadówa.

Według mojego ulubionego programu rozrywkowego, tj. Wiadomości Kandydat Dubler-taki nickname jak Człowiek Nietoperz albo Kapitan Bomba- właściwie ssie, wspiera homolobby, ideologię LGBT(czyli nadal notabene ssie) i się nie zna, bo jakby się znał, to by zakręcił szambo w Czajce gołymi ręcami.

Wysiłków było mało, więc na spadochronie spadł Sylwester Latkowski. Ten typiarz, którego Kamil Durczok kochałby z prawego sierpowego za bycie redaktorem naczelnym WPROST. Kiedyś jego filmy dokumentalne miały jakiś sens, więc nabiłam mu oglądalność, żeby obczaić film “Nic się nie stało”. Powiem jedno-warsztatowo ten film był bulwą i kasztanem, gdybym nie znała sprawy Zatoki Sztuki z tekstów Onetu to autentycznie nie zrozumiałabym, o czym to jest i cały czas się zastanawiałam, co Latkowski chce udowodnić, oprócz tego, co już powiedziano/ napisano wcześniej. No dobra, dorzucił foty celebsów z Instagrama, zawieszając w powietrzu niewinne pytanko “Cóż oni tam porabiali” BEZ WYRAŹNYCH DOWODÓW, co jest podstawowym grzechem dziennikarstwa śledczego.

Latkowski starczyło za to ducha walki, by w dyskusji po filmie nazwać znanych i lubianych z TVN WARSZAWKĄ i bredzić o BURDELOWARSZAWIE (no jacha, tylko u nas jest patola!). Osobiście wolałabym, żeby chociaż podciągnął dźwięk i montaż tego dzieła, bo widywałam lepiej skręcone odcinki Dlaczego Ja. Pewnie wtedy, kiedy miał się zająć postprodukcją był akurat urobiony po pachy męczeniem Borysa Szyca SMSami z dupy.

Motyw wykorzystywania nastolatek jest obleśny, dlaczego więc Latkowski nie zapytał matki ofiary co 14latka robiła w nocnych klubach? Czemu nie udało mu się ogarnąć rozmowy z prokuratorem? Problem jest poważny i wielopłaszczyznowy, nie tylko po stronie sprawców, służb, postronnych obserwatorów ale i rodziców/rodzin, jeśli Latkowski jest pro i niegdyś szarpał Durczoka jak Reksio szynkę, to zabrakło mu odwagi na tego typu pytania? Z tego powodu uważam, że film był prostacki, płaski jak cycki Kendall Jenner i nie służył ofiarom, tylko innym celom, raczej politycznym. Przecież wszystko co z Wawy, to złe, Trzaskowski też, a edukacja seksualna uczy seksu przedszkolaki. Cała nadzieja w tym, że Wojewódzki, Nergal, Szyc, Majdan i paru innych pozwą TVP na ciężkie miliony, a Latkowskiemu spiorą ryj po fakcie, może odechce im się wozić na cudzych plecach i pajacować z pojedynkiem filmów o pedofilii, jak to określił wyniki oglądalności Kurski.

Dla porównania obejrzałam “Zabawę w chowanego” i wywołał we mnie o wiele żywsze odczucia, bez poczucia oglądania reżimowej chały.

Dobrze się stało, że po pożal się Boże produkcji Latkowskiego na świeżo można porównać, bo zarówno technicznie jak i fabularnie wszystko na o wiele większy sens. Chociaż sens to źle powiedziane. Bo gdzie sens w molestowaniu dwóch braci, gdy ścianę obok siedzą rodzice? Gdzie sens w utrzymywaniu dziecka w przekonaniu, że to OK? Gdzie sens w tym, że do księdza-molestanta przychodzi wrak człowieka, pyta, czy ksiądz go pamięta, opisuje mu swoje wspomnienia, a ten mu bredzi o podszeptach szatańskich (to było do bólu pieniące)?
Ciekawi mnie, czy prokuratura odniesie się do informacji, że biskup miał wgląd do akt spraw, to chyba jakiś żart! Aha, to było pierwsze wystąpienie publiczne Terlikowskiego, w którym beknął coś brzmiącego prawie rozsądnie. Prawie, bo jak zaczął od homolobby i zależności pomiędzy homoseksualizmem a pedofilią, to tradycyjnie mnie osłabił, czyli trzymał poziom. Sekielscy, jak zwykle nieustająco szacun! A trzeba pamiętać, że to produkcja z publicznej zbiórki, Latkowski podpierał się funduszami z TVP, a wyszło mocno “aczkolwiek”.

Aha, teraz lecą Wiadomości w Kurwizji. Niech pointą będzie reportaż z Jasnej Góry, gdzie lekarze i pracownicy służby zdrowia pojechali się modlić o zatrzymanie epidemii koronawirusa.
Alleluja i do przodu, chyba lepszego podsumowania tego pierdolenia nie ma.

#Klub27

Izolatka po jakimś czasie ma plusy, a jednym z nich jest to, że mogę oglądać TVP Kultura o nieprzyzwoitych godzinach. Między innymi oglądałam dokument o grupie The Doors.

Umówmy się, że Jim Morrison i jego ziomosy to nie bardzo moja półka, tj. doceniam i lubię paczać na Morrisona, ale jak chcę wyhodować sobie ataraksję/kliniczną depresję/ to Pink Floyd jest mi światłością wiekuistą. W każdym razie z dokumentu wynikało, że Jim czuł bluesa i prowokował mieszczańską młodzież swoimi występami. Aż dziw bierze, że podobne elementy nadal szokują po jakichś 50 latach. Morrison pokazywał wacka, a teraz różnica jest taka, że artysta na scenie tego nie zrobi, bo zniszczy sobie reputację i hajs przestanie się zgadzać, natomiast taki Nergal został swego czasu zaszczycony w Danii i w takt jego muzoli fani nieźle zabawiali się w oral.

Bardziej zaiskrzyło mi w umyśle na hasło #Klub27. Od przeszło 8 miesięcy bujam się w tymże i jestem pokoleniem millenialsów, JP2, a ostatnio nawet pandemialsem, więc się zaczęłam zastanawiać, czy to dużo czy mało. Jeszcze jakieś parę lat temu miałam nadzieję, że moja kariera będzie awanturniczo-kreatywna w cygańskim taborze, więc było mi bliżej do The Doors, chociaż nijak tyle dragów i alko w siebie aplikować. Ze wstydem stwierdziłam leżąc ostatnio bezsennie na łóżeczku, że zostałam biurwą z lekkimi przebłyskami myśli twórczej i to jest coś, co mi się stanowczo nie udało w życiu. Nie ma co lecieć w wała, miało być inaczej, choć nie wiem czy lepiej.

Z podróżami też mogłoby być więcej, szybciej, bardziej, ale gdzie bym w to wcisnęła moje pisiaki, który to Kapitan Vlad by ze mną wytrzymał i co ja bym ze sobą zrobiła w wiecznym rozpierdolu? Za to z dumą mogę się odnieść do tego, że zero małżeństw czy bombelków na horyzoncie, a co polukam na FB, to niektórzy rówieśnicy idą już w produkcję taśmową, na co ja się chichram w głos. Nie, nie w głowie mi takie zabawy, ze wstydem stwierdzam, że pewnie w sprzyjających warunkach żywiłabym się kocim żarciem i książkami z antykwariatów, bo nawet sama dla siebie nie siedziałabym w garach. Żyjąc parę dni w Wawie w 2018 w kwietniu i listopadzie jako słomiana wdowa wiem, że żyłabym kawą, muzyką i energią kosmiczną, gdyż nikt mi nie stał nad głową by przypominać o pierdołach typu śniadanie. Po co mi śniadanie, skoro lecę na foto wędrówki, a potem montuję melanżyk? Redbull też spoko. W chuju z tym! Czyli jednak nie bardzo jestem poważna, ahhhh.

Chyba to jest taki problem, chcielibyśmy być artystami (chyba bym się obkichała teraz ze śmiechu, gdyby nie to, że obecnie to niemile widziane), fąfa fąfa, a życie wkolegowało nas w korpopracę, bo z czegoś trzeba żyć, życie od poniedziałku do piątku z przerwą na szluga w weekend (dobrze, u mojego sąsiada weekend jest codziennie, bo pali zioło pod moim oknem prawie co wieczór, robiąc mi smaka jak stąd do czarnej dziury w Drodze Mlecznej), więc ten nasz #Klub27 zszedł na psy, ale za to ŻYJEMY, a to już coś. Na co byłoby mi być Cobainem, Morrisonem czy Winehouse bez perspektywy że będę mogła zwiedzić świat i lulać moje kotki do snu?

Rysio z Klanu nie nosi peleryny

Kojarzycie, że na początku roku mieliśmy plany i pomysły, że będzie cool, jazzy i trendy? A teraz po prostu walczymy o przetrwanie, nawet nie chce mi się komentować, że w UK buduje się kostnice, a w PL nadal JAKOŚ walczymy, bo to tylko pogłębia moje jazdy; pewnie będąc teraz lekarzem strzeliłabym sobie w łeb. Niczym medium przez parę tygodni w przedziale styczeń-luty miałam dzień w dzień ten sam sen, a mianowicie łaziłam po pustej Puławskiej (można się zmęczyć drepcząc tak w kółko, nawet we śnie). Pustej, aż głucho w uszach, a przecież nawet w snach jest jakieś szumne tło. ZERO LUDZI. Gdy zobaczyłam po raz pierwszy zdjęcia z obecnej Wawy na których była właśnie ta cisza to zamarłam…nie. Nadal jest. W każdym razie niektórzy chcą spełnienia swoich snów, tu zaniemówiłam. Nie lubię swoich wiedźmich darów, nigdy nie wychodzi z nich nic dobrego.

Potem coraz gorzej, bo bałam się być w pracy, tj. patrzyłam po ludziach i się zastanawiam KTO i KIEDY, KOMU NA RAMIENIU SIEDZI TEN SYF, na dodatek niestety nawet moja praca-choć powiązana z bankiem ale moim zdaniem nie w tej samej randze co np. zespoły odpowiedzialne za obsługę wpłat i wypłat-została uznana za w mordę jeża essential-czyli siedźta na dupie i czekajta na koniec świata. Kurwa, mało zabawne, więc kompulsywno-obsesyjnie sterylizowałam sprzęt wokół siebie, a rączki tak skutecznie sobie wydezynfekowałam, że Rysiu z Klanu przyznałby mi Virtuti Militari, czyli leczę zniszczone ręce maściami sterydowymi. Wiadomości oglądam na Polsat News i BBC tylko chwilę dziennie, bo inaczej kołatanie serca i bezsenność.

Nie pozostało mi nic innego, tylko posłać się zapobiegawczo do izolatki, żeby nie czekać aż szanowna “góra” wpadnie na pomysł z pracą zdalną. Na szczęście pieniaczy zdarzało się mniej, ale wyczuwam że nie powiedzieli ostatniego słowa w tej sprawie. Chuj, przynajmniej dokończyłam sprawy urzędowe, doczytałam już parę książek, choć urodziny P. świętowane na Messengerze były mocno ambiwalentne, niby się trzymamy i dociągnęliśmy kolejny dzień, niby mamy te 50 rolek papieru toaletowego, kasze, ryże, makarony, ale nadal nieswojo i w ramach życzeń wpadłam tylko na “ZDROWIA”.

Zajmuję więc łeb kursem online na administrację i próbuję przypomnieć sobie niemiecki i rosyjski; lepiej być w zaborze niż “w koronie”. Zrobiłam selekcję ciuchów, może dokreuję coś jeszcze przez 2 tygodnie. Spacery to źródło stresu, bo debilne ludzie nie stosują żadnych środków ochronnych, za to na mój widok w maseczce i rękawiczkach uciekają w cholerę, więc może ruch nie będzie zły. W ramach medytacji wyobrażam sobie wszystkie PO których dokonam, ale pewnie padnę na kolana przed pierwszą normalnie otwartą kawiarnią i się zapłaczę na widok karmelowego latte. Jeszcze myśl o lodach z Hali Koszyki grzeje. No i moje miauczące bombelki❤️

Ludzie narzekają, bo dzieciaki, nagle się okazuje, że się nie dogadują i nie umieją razem żyć (bo ciężko z dziećmi obejrzeć Animal Planet, poczytać czy chociażby pociąć gazety i zrobić kolaże z uszami Urbana i cyckami Dody), w zamkniętych przed ludźmi miejscach pojawiły się zwierzaki (delfiny w Wenecji, kumacie to? 😍), może my naprawdę nie zasługujemy na Ziemię za podcieranie nią sobie dupy i hołdowanie konsumpcjonizmowi (zdjęcia wyrzucanego jedzenia wkurwiły mnie do bólu, też mam zapasy, ale głównie suchy prowiant i mrożonki, nic się nie zmarnuje!), płaskoziemców (dobra, ich twórczość to miód na obolałe serduszko, z dumą mogę powiedzieć, że jestem KULASEM, czyli opozycją platfusów ziemskich) i pojebów przy sterze władzy, paczam tu w stronę PiS i nie wierzę, że chce im się jeszcze bujać w jakiekolwiek wybory, bo powinno to wywołać zamieszki i wojnę domową, a nie smętne buczenie Hołowni w relacjach live.

W SKRÓCIE-SIEDZIEĆ NA DUPIE, BO INACZEJ ZMIECIE Z PLANSZY! A niebawem zobaczymy się w lepszej rzeczywistości!

Tamponem w kosmos

Dzień Kobiet, rok 2020.

W Polandii sensacja, bo kobieta kandyduje na prezydenta. Szkocja wycofała się z podatku na tampony, podpaski i inne artykuły tego rodzaju. W Polsce dzbany zrodzone z kobiet-bo nawet niepokalane poczęcie było udziałem jakowejś Maryi-dopytują z głupim rechotem, jak to możliwe, że istnieje tzw.ubóstwo menstruacyjne (dobry tekst na ten temat mieszka na Onecie), bo przecież wydać parę złociszy to tyle co nic. Za każdym razem jak słyszę podobny dupożalścisk to mam pretensje do świata za te wszystkie durne lekcje biologii dzielone na płcie i to pojebane “dzisiaj lekcja tylko dla dziewczynek!” A potem dorośli faceci myślą, że baba ma okres, bo ma taki kaprys i z pewnością gdzieś jest magiczny guzik, żeby tą chujnię gdzieś wyłączyć i żeby babsko raźniej mieszało w garach. Niestety, działa to też w drugą stronę, chyba o cielesności facetów też niewiele wiemy.

Po drugiej stronie kandydatem ultra-w-chuj mizoginicznego Koran-Mekki jest Krzysztof Bosak, postać, na którą nie da się patrzeć, gdyż sprawia to ból fizyczny. No po prostu nie mogę i już. Chociaż jest swego rodzaju fenomenem, podobnie jak żonka Koran-Mekki, niby nie powinna istnieć w przyrodzie babina, która leci na pożal się Boże Janusza, a jednak! W związku z tym, że jednostki tego pokroju walają się po świecie, to w 21wszym wieku wykrzaczyła w górę bujnie jak maryśka pod lampką taka oto inicjatywa jak Ordo… Ordo jego mać, drugiego słowa nie pamiętam, przy aplauzie starych bab cisnących do kościółka.

Jeśli jesteśmy przeciwko postępowi i roli kobiet w społeczeństwie w 2020 roku, to jak się to ma do faktu, że w topornym ZSRR w 1963 roku kobieta poleciała w kosmos?! Czemu trzeba się jeszcze użerać o rzeczy najprostsze typu równe płace? Czemu nie chce mi się nawet udzielać, kiedy pojawia się temat motoryzacyjno-sportowy? No bo po co mam słuchać tekstów w stylu “ale jak to, kobieta…?” Czasem z beką wspominam, jak łapałam taksę na melo z ex-frendówną i z taksiarzem nawijałam o Kubicy, systemie KERS, legalności biznesów typu “przewóz osób” (jestem takim próchnem, że woziłam się na melanże przed Uberami, Boltami itepe), na co on z coraz większym zdziwieniem manipulował przy lusterku, żeby się upewnić, że tam z tyłu siedzi baba. Tyle niby zostało powiedziane i zrobione, a dalej kręcimy się na karuzeli stereotypów.

A propos tejże ex-friendówny i kobiet. Któregoś dnia turkotałyśmy się po Złotych Bajpasach. Konkretnie w dniu, gdy w PKiNie odbywał się Kongres Kobiet. Tak sobie idziemy, lalala, za chwilę na kawkę, fiu fiu fiu, a ta w płacz. Niewiele myśląc wciągnęłam ją do kibla i spytałam, o co cho. Z relacji wynikało, że jej ówczesny miłość lubił w ramach sprzeciwu wobec jakiegoś jej pomysłu wymachiwać krzesłami i być niezbyt pokojowego nastawienia. Doprowadziłam ją do porządku, zasugerowałam też, że oprócz kopnięcia pacjenta w dupę są też odpowiednie instytucje typu Niebieska Linia czy Femina, gdzie można spytać o dalszą pomoc.

Wychodzimy z kabiny. Przy umywalkach stało kilka Grażyn z kotylionami z jebutnymi napisami KONGRES KOBIET. Żodyn-a właściwie żodyna– nawet słowem nie pisnął, jebane stepfordzkie żony w garsonkach, roboty z trwałymi w kształcie kalafiorowatego hełmu! A słuchały mojego monologu I CISZA. Parę minut później potruptały znowu debatować i kongresować, zadowolone z siebie, przeczesując wcześniej witki w swoich miotłach.

Więc nie pozostaje mi nic innego, tylko życzyć sobie i innym na Dzień Kobiet waleczności i kogoś płci dowolnej, z kim można potruchtać na kawę z ciastkiem, wsparcia oraz odwagi, żeby mieć co potem wspominać. A także tego, by spotykać tylko i wyłącznie panów, którzy potrzebują Ateny. Mądrej wojowniczki. Silnej wyroczni.

Towarzyszki, którą mogę wspierać.

Zdecydowanie nie służącej, jak to ujął jeden z moich przyjaciół, a nie samych amatorów Jolek Rosiek i fascynatów ruchadeł leśnych!

Pokój z nami, a Dupa z Wami

I po co rozkminiam jak to zrobić, żeby opisać bekowo mój żywot w pracy na słuchawce, przeboje z kociskami żrącymi szlugi/kradnącymi listy/wrzucającymi żwirek do mojego wyra, skoro odpalam TV, a tam:

-Andrzej Dupa i jego wizyta w Łowiczu, gdzie naród wykrzykiwał DZIĘKUJEMY, a Dupa prawił coś o historii Łowicza i bulle papieża Innocentego (bulla? Kajzerka? Chlebek?). Za co mu dziękujecie? Za trzaskanie podpisów? Za strzelanie durnych masek i bredzenie o “naszym wspólnym, polskim domu”, który nie jest wspólny, tylko dla wybrańców? BTW-hasło “nasz wspólny, polski dom” dzwoni mi w uszach melodią “A my nie chcemy uciekać stąd” i wersem stanął w ogniu nasz wielki dom, dom dla psychicznie i nerwowo chorych.

Zresztą a’propos Łowicza-kiedyś mój Wuj wpadł na pomysł, żebyśmy pojechali do Łowicza na obiad, bo było nam niedaleko. Wióra w furę i cześć! Przejeżdżaliśmy koło lokalnego kościoła, ciepło, kwiatki na krzakach, z zewnątrz było widać, że właśnie trwa ślub, bo dookoła było pełno młodych dziewczyn w lokalnych folkowych strojach. Te pasy, korale, kolory… W pewnym momencie z kościoła wyszła młoda para, ona uśmiechnięta od ucha do ucha, on rozanielony. Obserwowaliśmy scenę z pewnej odległości, co jednak nie powstrzymało Wuja przed odkręceniem szybki i wrzaśnięciem:

-I CO SIĘ TAK CIESZYSZ, DZIURSKO JEDNE?! NIEBAWEM BĘDZIESZ MIAŁA GO DOSYĆ!

Jak widać mieszkańcom Łowicza tak już zostało, mają zaciesz chuj wie z czego.

-Pancerny Marian, który wyłapał wkurwa na nachodzenie jego dzieciów i inspekcje. Bombelki górą, też bym się podkurwiła.

-Małgocha Kichawa-Błońska, która jest ekstremalnie smętną opcją “zamiast”, niczym słynna szklanka wody “zamiast”. Koran-Mekka wystawił Bosaka na swojego kandydata i to rozumiem, ciągłość intelektualna Konfederacji została zachowana.

-frajer z Bayer Full, deklarujący, że z ust Dupy płynie miód, zaś wargi otula pyłek kwiatowy. W takim razie Andrzej jest pszczółką, więc jeb w niego herbicydem. Opcjonalnie Sławomir S. chce być partyjnym bardem, ale coś mu się pojebało i został lizodupem w stylu północnokoreańsko-stalinowskim.

-Agent Tomek i telenowela, jaki to on był biedny i wykorzystywany w CBA. Jak okładał sobie cyce banknotami nie wyglądał na znękanego, inna sprawa, że ewidentnie ktoś chce mu zamknąć dziób na czas kampanii prezydenckiej, już poza jego ciemnymi biznesami.

-Myślałam, że jestem górnomokotowską chamówą, lecz historia pokazała, że w porównaniu z posłanką Lichocką jestem wcieleniem elegancji, a także reprezentanci tzw. Rady Nadzorczej Śmietnika Na Ulicy K., czyli moi sąsiedzi organizujący posiedzenia alkoholiczne w tym zacisznym zaułku.

-Beka z Kingi Rusin w TVP, na którą wszyscy robicie zrzutę w podatkach. Abstrahując już od tych wymęczonych na wszelkie sposoby 2mld dotacji, bo idą na MEDIA PAŃSTWOWE, czyli nie tylko na Kurwizję i taka pozycja w budżecie być musi, natomiast jakość nie współgra z ceną. W marketingu istnieje pojęcie “return on investment”, czyli łopatologicznie jak się wklada, to warto też i mieć co wyjąć. Oprócz teatru TVP i reportaży pokazywanych w TVP2 ciemną nocą, mojej guilty pleasure znanej jako M jak Miłość wyjmujemy też pranie mózgu, hejt i prezentację świata z kosmosu/ewentualnie z dupy.

Przypominam też, że Pudelek jest dostępny w cenie internetu, brak ukrytych kosztów, a efekt ten sam. TVP, kurwa, zmiłuj się nad nami, jak oglądam te Wasze bad tripy po kryształach made in China, to aż palę się ze wstydu, jak sobie przypomnę, że w głębi mego lewackiego serduszka nadal chcę iść do Polskiej Szkoły Reportażu. Określenie “dziennikarz” dzięki Wam brzmi tak obraźliwie jak wiązanka typu “Ty kurwo jebana w ryj”. A jak już nie kumacie, o co w temacie dziennikarstwa chodzi, bo chapanie rządowej dzidy zlasowało Wam we łbach, to zapraszam do obejrzenia wykładu Kuby Wojewódzkiego.

Jedni twierdzą, że produkcje Netflixa wciągają, inni, że Amazon Prime, a tu codziennie w newsach mamy niekończący się serial, który coraz bardziej ryje w berecie. W takim świecie najlepiej być po prostu Jerzym Urbanem!

Gdy słońce zgasło

Co to będzie, gdy słoneczko zajdzie za daleko?

Wiernych sobie pozasmuca, radość sprawi kretom. Co to będzie, kiedy zgaśnie, gdy rano nie wstanie?Albo będzie koniec świata, al-bo…?


W listopadzie Kapitan Vlad pocisnął do Polski za swoimi sprawami, pakując się w plecaczek, którego używamy na zakupach. Wymyśliłam sobie, że ma mi przywlec “Czarne Słońce” Żulczyka. Jak go tam wcisnął, to diabli wiedzą, ale widocznie jak chłop kocha, to słońce w plecak wsadzi.

Jaka jest rzeczywistość, każdy kto nie tkwi w dziwacznych wyobrażeniach widzi. Wyróżniasz się? Na drzewo. Jesteś gejem? Śmierć wrogowi ojczyzny! Sztuka nie ślizgająca się na plecach władzy? Chujnia i lewactwo. Świat Żulczyka jest dosyć podobny, ale przegięty w przesadzie. Przynajmniej teoretycznie, bo praktycznie Ojciec Premier już jest, osobników pokroju Gruza widziałam wielokrotnie na żywo, innych eliminuje się depcząc po nich ile wejdzie. Czytam, czytam i co chwilę przemyka mi myśl “ja pierdolę, co tu się dzieje?!” tu w książce i tam, na zewnątrz.

Co ciekawsze Gruz to ziom, który jest nazi, ale trochę wymyka się ze stereotypu tłuka manipulowanego przez nazi liderów. Wbrew pozorom jego obserwacje są celne, tylko otoczenie w postaci rodziny nie umiało sobie z nim poradzić i skierować jego agresji na coś pożytecznego. Więc skumał się z tymi, którzy z niego skorzystali, gdzie pasował i czuł się na miejscu. W zasadzie bez nazi kumpli mógłby pisać felietony i siać brutalny bulwers słowny. Chociaż ci wymagali od niego chociaż tyle, by się uczył (bo ONI manipulują ludźmi. Ciekawe, że obydwie strony używają argumentu wiedzy przeciw manipulacji-ucz się, bo prawacy/lewacy wypiorą Ci mózg-używając do tego sobie znanych źródeł wiedzy), czego rodzice nijak już nie potrafili.
Aha, Gruz nie lubi też imigrantów, bo Ciaptuchy.

Aż tu któregoś dnia poznaje małego bombelka, który jest Jezuskiem i jego mamuś. Od tego momentu Gruz ma misję, po drodze powoli otwiera oczy na swoje wyczyny.

To światełko w tunelu, choć zajebana i zastrzelona przemocą Gruza i jego wkurwem bez ujścia wiedziałam, że nic z tego. Widzieli Wy kiedy nawróconego naziola? Ja raczej nie. Problem w tym, że normalni ludzie czytając Żulczyka mówią “Dzizuskurwajapierdolę, po co to wszystko?” ewentualnie “O to Polska właśnie” czy “Co mi ta literacka kukiełka będzie pierdolić” a wielu pajaców poprze Gruza i jego ziomali, bo czyszczą społeczeństwo. Nie, to nie jest czyszczenie, tylko niszczenie i dzieje się to tu i teraz. Mocna rzecz, ciężko to łyknąć w jeden weekend, a z drugiej strony dobrze by było, gdyby każdy zadał sobie ten trud, żeby zobaczyć, jaka czeka nas przyszłość pod jakimkolwiek butem radykalizmu, czy to w lewo, czy w prawo. Dzisiaj Ciaptuchy, imigranci, geje, a pojutrze Wy, jeśli nie pasujecie do nowego wzoru obywatela.